Chodzi o twoje życie.

- Och, dzięki - skrzywiła się. - To już wiem, że cały mój wysiłek poszedł na marne. - Nie powiedziałem, że wyglądasz źle. Tylko... - Wiem. Ale ten wysiłek był ukierunkowany na to, żebym właśnie wyglądała na mniej skonaną. - Hm, może i podziałało - zlustrował ją krytycznym spojrzeniem. - Jak bardzo jesteś zmęczona? - Półżywa - odparła, uśmiechając się słabo. - No, to znaczy że zadziałało! True był biznesmenem, który startował od zera, zbudował swoją firmę z niczego. Wyrwał się z biedy i to uczyniło go silnym człowiekiem. Silnym raczej w sensie osobowości i charakteru niż bogactwa - choć Milla nie wątpiła, że True umrze jako multimilioner. Był bezwzględny i pewny siebie, potrafił radzić sobie z wszelkimi pojawiającymi się na jego drodze przeszkodami. Kiedy zaczął odnosić poważniejsze sukcesy w biznesie, zainteresował się Poszukiwaczami - dziś był jednym z ich najbardziej sumiennych donatorów. Milla nie wiedziała, w jakim wieku jest True. Zapewne miał więcej niż trzydzieści pięć lat i mniej niż pięćdziesiąt pięć. Był przystojnym mężczyzną o twarzy opalonej na brąz przez teksańskie http://www.epsychoterapiawarszawa.info.pl co zdarzyło się tego ranka: od telefonu True aż do momentu, gdy Diaz zniknął za drzwiami. Największą tajemnicą dla niej - choć może nie dla Diaza - była tożsamość człowieka, który poinformował ją o spotkaniu w Guadalupe. Tożsamość i motywy Na pewno nie chodziło o nagrodę, bo telefon był anonimowy Ktoś sprytnie postawił ją na drodze Diaza, a ona nie wiedziała, czy tajemniczy informator chciał jej w ten sposób pomóc, czy może wręcz przeciwnie. Diaz mógłby ją przecież równie dobrze zabić, zamiast pozbawiać przytomności. Teraz, po rozmowie z nim, była już tego pewna: nie miałby obiekcji natury moralnej. Mimo usilnych prób nie mogła wymyślić sensownego motywu dla tego telefonu. Wreszcie zdecydowała, że liczy się efekt. Cóż, Diaz nie był aniołem zesłanym przez niebiosa, ale za to w przeciągu kilku

Banks to na wybrzeżu. Po chwili połączyła kolejne fakty: szum, który słyszała na zewnątrz, to ocean. Znajdowali się tuż obok plaży. Osobliwy zapach, który wszędzie tu się unosił, był zapachem słonej morskiej wody. Diaz postawił przed nią miskę parującej wegetariańskiej zupy i szklankę mleka. Nalawszy sobie do drugiej miski, usiadł naprzeciwko Sprawdź Diaz. Młody, wysoki kelner uprzejmie nie patrzył na bandaż zdobiący an43 225 szyję Milli. Zamówiła empanaditas z tuńczykiem i wodę mineralną. Diaz wziął enchiladas i ciemne piwo. Czekając na jedzenie, Milla bawiła się serwetką: składała ją i rozkładała. Bez przerwy poprawiała swoją bluzkę, która wydawała się jej już zdecydowanie za ciasna. Wreszcie zdecydowała, że nie może dłużej ignorować Diaza. Tym bardziej że on wciąż obserwował ją w milczeniu. - Czujesz się tu jak u siebie w domu - powiedziała. - Urodziłem się w Meksyku.