- Kiedy wróci? - Zuzanna widziała, że Mick najchętniej

- Podobno masz wysokie stanowisko w Zuranie. Udowodnij to. Potrzebuję zgody na długoterminowy pobyt w Zwanie dla kilku przyjaciół. Od zaraz i bez zadawania pytań. - Kilku przyjaciół? - powtórzył Edward. Aro odwrócił się do dziewczyny, która gładziła wąską, brązową dłonią wnętrze jego uda, oblizując jednocześnie swoją dolną wargę koniuszkiem języka. Edwardowi z pogardy i obrzydzenia zebrało się na wymioty. - Heidi między innymi. Podoba ci się? Żałujesz, że odrzuciłeś moją ofertę? Twoja strata. Jest świetna. - Aro roześmiał się, sięgając do piersi dziewczyny. Edward uważnie analizował jego słowa. Czyżby coś źle zrozumiał? - Nie przejmuj się tak. Zawsze możesz zmienić zdanie. Załatw to, czego nam trzeba, a dziewcząt nie zabraknie. Ile czasu ci to zajmie? Z najwyższym trudem Edward oderwał myśli od tego, co właśnie usłyszał, i skupił się na rzuconym mu wyzwaniu. Czy Aro go sprawdzał, czy zastawiał pułapkę? - Żaden problem - odpowiedział niedbale. - Dziewczęta mogą wjechać choćby dzisiaj. -I to akurat była prawda. - Ale jeżeli wszystko ma się odbyć bez zadawania pytań i wzbudzania podejrzeń, to musi trochę potrwać. Aro słuchał w milczeniu, Edward zaczął się denerwować. Czyżby został zdemaskowany? Po pauzie, która wydawała mu się aż nazbyt długa, gangster skinął głową. - Dobrze, ale chcę być informowany na bieżąco. Miej się na baczności. W mojej organizacji nie ma miejsca dla tych, którzy nie dotrzymują obietnic. Czy to było ostrzeżenie dla niego, czy aluzja do Zurańczyka, który pomagał przy tamtym przekręcie? Nikt inny nie mógłby załatwić pozwolenia na wjazd do kraju prostytutkom Ara, a co dopiero pozwolenia na pracę, a Edward miał taką możliwość tylko ze względu na wykonywane zadanie. Kusiło go, żeby otwarcie zapytać o współpracującego z gangiem zuranskiego polityka. To jednak mogłoby wystawić na ryzyko powodzenie całej operacji. Edward z trudem hamował niecierpliwość. Marzył, by się w końcu wyplątać z tej brudnej afery. Niestety najpierw musiał zyskać pełne zaufanie Ara. Było jedno pytanie, które mógł zadać. - Masz tu już jakieś dziewczęta? - zapytał tak obojętnie, jak tylko zdołał. - Nie jestem aż takim szaleńcem – odpowiedział Aro. - Sporo za nie zapłaciłem, są czyste, ładne i kompetentne. Nie zamierzam pogrzebać tej inwestycji, pozwalając im pracować bez oficjalnego pozwolenia. Heidi i kilka innych są na jachcie z przeznaczeniem dla specjalnych klientów, którym ufam i którzy być może będą chcieli zarezerwować sobie ich usługi. Jeden z moich ludzi pilnuje, żeby nie wychodziły bez mojej wiedzy. Reszta czeka w bezpiecznym miejscu poza granicami kraju. Ktoś się tam nimi zajmuje. Chciałbyś zobaczyć te, które mam tutaj? Edward skinął głową. http://www.emedycyna-estetyczna.com.pl wyczytać coś pocieszającego, bo same słowa można wypowiedzieć na różne sposoby. Ludzie czasem mówią „nie wierzę", chociaż tak naprawdę wierzą, tylko po prostu prawda nie mieści im się w głowie jako zbyt straszna, zaskakująca, niezrozumiała. Karolina jednak wypowiedziała to zdanie tonem zwykłego stwierdzenia, bez owijania w bawełnę, a wyraz jej twarzy bynajmniej nie łagodził znaczenia słów. Nie powiedziała: „Nie wierzę w to", ale: „Nie wierzę ci". Oczywiście, że to duża różnica. Starał się mówić tak lekko, jak tylko możliwe, ale nie było w tym już nic lekkiego. - To jakaś pomyłka - skomentowała jeden z epizodów. A potem:

- Ja potrzebuję mojej córki. Ale ponieważ nikt mi jej nie zwróci, muszę przeżyć ten horror do końca, żeby móc potem chociaż udawać, że żyję. - Wiem. - Wiem, że wiesz. - Umilkła na chwilę. - A jak będzie ze sprawą dziecka? Sprawdź — Zupełnie mnie to nie dziwi, milordzie. I zgadza się w zupełności z tym, co już o panu słyszałam. 75 Spostrzegła zdumienie na jego twarzy i zanim zdążył jej przeszkodzić, minęła go szybko i wyszła z salonu. Biegnąc po schodach, słyszała za sobą jego śmiech. — Znalazłam torebkę — powiedziała wchodząc do sypialni lady Rothley. — Ale w salonie spotkałam też lorda Eustace'a. Zdecydowanie powinnaś go unikać, belle-mère. Pokojówki miały rację. To zły człowiek. — Oczywiście. Wszyscy o tym wiedzą — rzekła lady Rothley. — Ale przy tym jest dowcipny i zabawny. Sir William zaś, mimo że ma wielki majątek, to okropny