- O nie, moja miła. Koniecznie musisz wejść i napić się z nami. - Ton Rushforda był

- Mamy kontakt! - zawołał facet ze słuchawkami. - Nawiązała z nami łączność. - Mademoiselle! Bella od razu rozpoznała mężczyznę, który pierwszy raz zabrał ją do Blaque'a. - Witam pana, monsieur. Wywiązałam się ze swojej części umowy. Czy ma pan dla mnie gratyfikację? - Taka piękna noc. Wprost wymarzona na krótki rejs. A więc jacht. Poczuła silny dreszcz niepokoju i podniecenia. - Rozumiem, że nie wracam już do Cordiny? - Nie ma takiej potrzeby. Zapraszam. - Wskazał motorówkę. Nie miała wyboru. Wprawdzie mogła zaryzykować i przyłożyć mu lufę do czoła. Może zgodziłby się kupić życie w zamian za skórę Blaque'a. Podświadomie czuła jednak, że nie wolno jej stawiać wszystkiego na jedną kartę. Nie mogła przecież narażać Edwarda na nieuchronną zemstę, gdyby jej się nie udało. Uśmiechnęła się więc do mężczyzny i wsiadła do chybotliwej łódki. Tak jak poprzednio, na pokładzie powitał ją James. - Lady Isabell, jak miło panią widzieć. W wyrazie jego oczu było coś złowrogiego, jakby cień sadystycznego zadowolenia. Natychmiast pojęła, że jej los jest przesądzony. Poczuła się tak, jakby ktoś przyłożył jej nóż do gardła. Mimo to nie straciła zimnej krwi. Kiedy się odezwała, jej głos był chłodny i stanowczy. I, miała taką nadzieję, dobrze słyszalny w słuchawkach agenta ISS. - Dziękuję, James. Sądzę, że to nie potrwa długo. Nie ukrywam, że na wodach Cordiny nie czuję się teraz pewnie. - Za godzinę odpływamy. - Dokąd? - Tam, gdzie klimat jest dla nas łaskawszy. Przed chwilą radio podało tragiczne wiadomości z książęcego pałacu. Co za niepowetowana strata! - Czy monsieur Blaque został o wszystkim poinformowany? - Naturalnie. Czeka na panią w swojej kabinie. Można? - zapytał, sięgając po jej torebkę. - Czy wszyscy pracownicy pana Blaque'a są poddawani tak szczegółowej kontroli? - Dla pani możemy zrobić wyjątek, jeśli odda mi pani dobrowolnie swoją broń. - Wyjął z torebki pistolet i schował do kieszeni. - A teraz poproszę o nóż. Wzruszyła ramionami, po czym bez słowa podkasała spódnicę. Wiedziała, że James gapił się na jej uda, gdy wyciągała broń. Bez uprzedzenia nacisnęła przycisk. W chwili gdy z rękojeści wyskoczyło długie ostrze, z boku dobiegł szczęk odbezpieczanych karabinów. http://www.eimplantyzebow.com.pl/media/ - Um – wymamrotał, czując się wybitnie spłoszony. – Bo… Ja chyba pomyliłem mieszkania – bąknął i już miał się odwrócić, wybiegając z bloku cały czerwony, gdy zatrzymał go głos przystojnego blondyna. Tak, był przystojny. Nawet bardzo, ale jego książę koniecznie musiał być brunetem. No i musiał być wyższy. - Szukasz tego wysokiego, przystojnego? – odezwał się, lustrując Krystiana od stóp do głów, wydymając przy tym usta, jakby się nad czymś zastanawiał. Chłopak poczuł się niepewnie pod tym spojrzeniem, tak więc tylko przytaknął. Gdyby się odezwał, załamałby mu się głos i pogrążyłby się jeszcze bardziej. – Adam, tygrysie, ktoś do ciebie – powiedział, odwracając lekko głowę w głąb mieszkania. Krystian podniósł na niego swoje małe, zdziwione ślepka. Adam miał chłopaka? Ale jak to?! Przecież on wczoraj z nim… w toalecie i w ogóle! Przełknął ze zdenerwowania ślinę, robiąc się coraz bardziej nerwowy. Jego książę już sobie znalazł

największych skórzanych foteli. Hrabia Lieven w jednej ręce trzymał karty, a w drugiej filiżankę kawy. Alec zbliżył się do niego. Znali się trochę głównie dzięki hrabinie Lieven, jednej z najznakomitszych dam socjety. Alec zawsze podziwiał hrabiego za wyrozumiałość, z jaką traktował tę lwicę salonową. Tylko prawdziwy dyplomata mógł patrzeć przez palce na jej pyszałkowate maniery i obracać jej nietakty w żart. Oczywiście nikt nie powiedziałby tego głośno, bo krytyka Sprawdź Przyszły jej na myśl karciane długi, braki w umeblowaniu i niedostatek pieniędzy, do którego się przyznał. Jeśli jednak ma przeżyć, to powinni sobie zaufać. Musiała zrobić pierwszy krok. - Sam zobacz. Milczała, gdy wytrząsnął Różę Indry na dłoń. - Wielki Boże! Skąd to wzięłaś? - Rubin należy do mnie. Jest moim dziedzictwem. Możesz mi go oddać? - Myślisz, że chcę ci go zabrać? - Musi mi wystarczyć do wykupienia domu i wioski. Oddał jej klejnot bez słowa. Poczuła się pewniej. Lepiej przesadzić z ostrożnością, niż potem żałować. Wsunęła go za stanik. - Nazywa się Róża Indry. Kobiety z mojej rodziny przekazywały go sobie z pokolenia na pokolenie. Michaił nie wie o jego istnieniu. Chcę go sprzedać i anonimowo odkupić dom. - Może byś opowiedziała wszystko od początku? - To było pięć dni temu, we czwartek. Dzień zaczął się jak każdy. Byłam właśnie w