Danny przyspieszył.

Marthy. Najlepszy stek z kurczaka w całym mieście. Quincy uniósł sceptycznie brew. Może nie dowierzał umiejętnościom kulinarnym Marthy, a może oczami wyobraźni już widział ruinę swego zdrowia. Tak czy inaczej, chwycił granatową marynarkę i ruszył za Rainie. O tej porze w barze było dosyć luźno. Większość ludzi pracy udała się do domów. Farmerzy szykowali się już spać. Nie ma to jak miasteczka, gdzie nocne życie zależy od krowich obyczajów. Rainie zauważyła prezesa Credit Union, Donalda Leydena, który po rozwodzie zaczął się tu stołować. A po chwili Rainie dostrzegła Abe’a Sandersa. Siedząc samotnie przy stoliku w kącie sali, w jednej ręce trzymał telefon komórkowy, a drugą walczył z piersią kurczaka. Między rzucanymi do telefonu słowami chrupał surową marchewkę prosto z plastikowej torebki. Rainie wypatrzyła też pojemniczek z sałatą. Detektyw stanowy podróżował z własnymi warzywami! Teraz miała już pewność – Abe Sanders był cholernym diabłem. – Tak, słyszę pieska – mówił z pewnym zniecierpliwieniem do telefonu. – Nie, Saro, nie musisz podsuwać mu słuchawki. Nie, nie. Hej... – Jego głos nagle przeszedł na wyższe rejestry. – Cześć Murphy. Tak, dobry piesek. Bardzo dobry. A teraz daj mi mamusię. Daj mamusię... Saro, no nareszcie. Tak, tak, przywitałem się, ale to przecież tylko pies, na litość boską. Nie rozumie cudów techniki takich jak AT&T. Tak, oczywiście. Popiskuje teraz? Dlaczego? Co się stało? Co takiego? Naprawdę? – Sanders wydawał się zaskoczony, a potem w jakiś nieśmiały sposób zadowolony. – Murphy co rano chodzi po domu i mnie szuka? http://www.eimplantyzebow.com.pl - On nigdy by cię nie skrzywdził - powiedziała poważnie Kimberly. - Boże, chroń mnie przed absolwentami psychologii -jęknęła Rainie. - Kimberly, posłuchaj. Wiem, że twój ojciec to porządny facet, ale jest to tylko wiedza intelektualna. Mówię sobie, że Quincy jest dobry, że mnie nie skrzywdzi, ale to nie to samo, co kompletnie zmienić sposób myślenia. Chodzi przecież o to, żeby emocjonalnie... ostatecznie uwierzyć. Poczuć się w pełni bezpieczną. - No tak, ja tłumaczę sobie logicznie, że moja matka nie żyje - wtrąciła Kimberly. - Ale emocjonalnie nadal w to nie wierzę. Rainie skinęła głową. Uspokoiła się trochę. - Właśnie coś takiego mam na myśli. - Mówię sobie, że to nie była wina mamy ani Mandy, ani nawet taty - powiedziała Kimberly. - Ale jestem wściekła na nich wszystkich, bo oni

Zapominając się na chwilę, Rainie zatrzymała na przybyszu wzrok dłużej, niż wypadało. Poczuła się zażenowana. Kimkolwiek był, wolałaby, żeby już sobie poszedł. – Agent specjalny Pierce Quincy z FBI. – O kurde. Znowu uśmiechnął się po swojemu. I znów to samo wrażenie, chociaż teraz już była mądrzejsza i udało jej się zapanować nad wyrazem twarzy. Zapragnęła wziąć do ręki butelkę Sprawdź Poza tym ludzie bardzo często błędnie oceniają wiek. Wystarczy ubrać goś¬ cia w dżinsy i podkoszulek, a powiedzą, że ma trochę ponad dwadzieścia lat. Ale gdy ten sam człowiek ubierze się w garnitur, większość powie, że jest trochę po trzydziestce. Fakt, zeznania świadków naocznych pozwalają łapa przestępców, ale można nimi manipulować. Może to robić zwłaszcza kto kto trochę o tym czytał. - Ale Mickie jest inżynierem - zaprotestowała Kimberly. - Jest kształcony, nie ma przeszłości kryminalnej. - Właśnie - powiedziała głośniej Rainie. - Człowiek, którego szukam! jest wyrafinowany. Ma skomplikowany plan, umie manipulować ludźmi dobrze sobie radzi w kontaktach zarówno z pięknymi młodymi kobieta (jak twoja siostra), jak i z kobietami starszymi i doświadczonymi (two| matka). Najprawdopodobniej jest człowiekiem wykształconym, światov