– Mówię tylko, że przynosisz ludziom pecha, nic więcej – wycofał się Bledsoe.

mi pomóc. Nie może być w dwóch miejscach jednocześnie. – Więc zdaj się na instynkt. – Montoya skinął głową i skręcił tak ostro, że zapiszczały opony. Zwolnił, by po chwili znowu przyspieszyć. – Do tej pory instynkt cię nie zawiódł. Ale musimy szybko działać i odnaleźć Corrine. O ile to ona ma O1ivię. Bentz skinął głową. Cały czas miał przed oczami zdjęcie żony, przerażonej, za kratami. Wszystko przez niego. Trzymaj się, zaklinał ją w myślach. Jeszcze trochę, wkrótce tam będę. – Wiesz, co mnie drażni? Że za tym wszystkim stoi glina. – Montoya patrzył na ciemną wstęgę drogi. – Jeden z nas. Ktoś z wydziału. Glina. Ta myśl nie dawała Bentzowi spokoju. Kobieta, na której kiedyś mu zależało, z którą się kochał. Corrine. To ona niosła śmierć i zniszczenie. To ona porwała O1ivię i chciała ją zabić, jeśli jeszcze tego nie zrobiła. Ma gdzieś zasady. Mieli jechać za wozem patrolowym do Parker Center, zgłosić, czego się dowiedzieli, i zebrać wszelkie możliwe dane o miejscu pobytu Corrine O’Donnell. – Znajdziemy ją – mruknął Montoya. Jego twarz wydawała się ponura i spięta w świetle deski rozdzielczej. – Znajdziemy O1ivię i załatwimy tę O’Donnell. Bez pardonu. Bez zwłoki. Bez litości, jeśli będzie się powoływała na pracę w policji i błagała o litość. http://www.eginekologwarszawa.net.pl/media/ Naprawdę wygląda jak Jen, owszem, ale to na pewno sobowtór, ktoś, kto jest do niej podobny jak dwie krople wody i twój wróg, nie wiem, przestępca, którego posłałeś za kratki, postanowił zrobić ci kawał. – Podniosła głowę. – I chyba mu się udało. Żebyś wiedziała. Pomyślał o kobiecie widzianej za domem w Luizjanie, o snach, w których Jennifer go prześladuje. – Właśnie tego chcę się dowiedzieć. – Kilka zdjęć sobowtóra to jeszcze nic wielkiego. To za mało, żeby cię tu ściągnąć. – Zmarszczyła brwi. – Jest coś jeszcze, prawda? Coś, co kazało ci wrócić do Kalifornii. – Miałem trochę wolnego. – Co, kolejny wydział policji chce się ciebie pozbyć? – Nie chodzi tylko o zdjęcia, Lorraine. Wydaje mi się, że ją widziałem. – O Jezu. – Przycisnęła dłoń do czoła. – To już naprawdę za wiele. I co z tego? Jesteś

Przestań. Uspokój się. Nie panikuj. Właśnie tego chce, właśnie na to liczy. Oddychaj głęboko, policz do dziesięciu i myśl logicznie. Nad jej głową psychopatka coś przestawiała, uruchamiała swój plan. Olivia musi się spieszyć! Odetchnęła głęboko, zdusiła strach i usiłowała się opanować. Wiedziała, że morderczyni chce, by kamera zarejestrowała jej rozpacz, by Bentz był świadkiem rozpaczliwej walki o Sprawdź Wnętrze było obskurne. Dwanaście lat temu kowbojskie pamiątki i plakaty z seriali o Dzikim Zachodzie miały klasę stylu retro. Dzisiaj wiekowe siodła, plakaty i kapelusze wydawały się zakurzone i zużyte. Goście się zmienili, a przynajmniej postarzeli, podobnie jak podłoga. Długi bar rozsiadł się pod jedną ścianą; resztę miejsca zajmowały stoliki. Bentz zajął wolne miejsce, zamówił piwo bezalkoholowe u kelnerki, na której strój kowbojski dosłownie pękał w szwach, i czekał. Nie wróciła jeszcze, a już zobaczył Jonasa Hayesa w obrotowych drzwiach. On także się postarzał. Ciemnoskóry i wysoki – miał ponad dwa metry wzrostu – nadal onieśmielał, ale w pasie przybyło mu nieco tłuszczyku i nie był już tak szczupły jak w czasach, gdy jako młodziutki policjant zaczynał pracę. W krótko ostrzyżonych włosach pojawiły się srebrne nitki, a gdy zdjął okulary przeciwsłoneczne, okazało się, że w kącikach oczu widnieją kurze łapki.