za ten list wezmą się na końcu. - Jakim cudem został napisany twoim charakterem pisma? Przecież ty go nie napisałeś! - Nie wiem, ale to jest mój charakter pisma. Pętle, pochylenie, kropki nad „i". Ten człowiek musiał ćwiczyć. - Nie można w jakiś sposób dowieść, że to fałszerstwo? Jakieś zawahania, tego rodzaju rzeczy? - Wszystko zależy od jego umiejętności podrabiania pisma. I od umiejętności grafologa. Żadne fałszerstwo nie jest doskonałe, ale ostatecznie i tak nic mi to nie pomoże. Wystarczy, że pismo jest podobne do mojego. Biuro zajmie się sprawą, ale w tym czasie ja zostanę aresztowany, rozbrojony i zdyskredytowany. Sprawca jest nie tylko inteligentny, ale skuteczny w działaniu. Wie, że popełnia błędy, ale mimo to robi swoje. Przyznaję, że do pewnego stopnia po prostu go podziwiam. 158 Kimberly wróciła do sypialni. Plastikową torbę wrzuciła do walizki. - Co dalej? Na liście nie zostało już nic. Pozapinali bagaże i ułożyli je przy drzwiach. Za trzy godziny pojadą na lotnisko Kennedy'ego, oddadzą wypożyczony samochód i wsiądą na pokład samolotu lecącego o szóstej do Portland. Na http://www.efizjoterapeuta.com.pl Została sama z szumem starego komputera i myślami, które wciąż kłębiły jej się w głowie. Charlie wyprowadził ją dzisiaj z równowagi. Nie tylko swoimi oskarżeniami. Rainie wiedziała, co ludzie o niej mówią. Już dawno pogodziła się z tym, że pikantne plotki zawsze będą bardziej przekonujące niż suche fakty. Nie ruszało jej to. Przeraziły ją natomiast uwagi na temat Danny‘ego. Dopiero, kiedy zwierzył mi się, że chce poćwiartować tatuśka na dwadzieścia kawałków, a potem przepuścić je przez mieszarkę. Rainie nie mogła zapomnieć tych słów. Tyle agresji. Tyle złości. Wiedziała, że to możliwe. Ile razy ona sama w nocy... skulona w szafie, posiniaczona i rozdygotana, czując wciąż na rozciętej wardze smak krwi, pragnęła, żeby to się wreszcie skończyło. Żałowała, że nie jest na tyle silna, by położyć kres męce. Fantazjowała. Że się zbuntuje i matka przestraszy się jej. Że chociaż raz się odpłaci, może
Sanders na dole wściekle wali drzwiami. Ale nie poprawiło jej to nastroju. Wojna z detektywem zaczynała ją już męczyć. I niepokoić. Ten gnojek miał trochę racji: wczoraj spieprzyła sprawę. Wykonała zadanie najlepiej jak potrafiła, jednak dla organów sprawiedliwości nie miało to żadnego znaczenia. Schwytała podejrzanego, ale zniszczyła dowody. Wkrótce władze uznają, że Rainie nadaje się tylko do papierkowej roboty. Sprawdź z okręgu i stanu już wiedzą. Musimy jakoś opanować ten bałagan... bierzemy każdą możliwą pomoc. – Umilkła, próbując przedrzeć się przez pokłady pamięci do zajęć sprzed ośmiu lat w obskurnej klasie w Salem, gdzie była jedyną kobietą wśród trzydziestu uczestników szkolenia. Pełna mobilizacja. Procedura w przypadku dużej liczby poszkodowanych. Wtedy traktowała to jak zupełną abstrakcję. – Postaw szpitale w stan pogotowia – wymamrotała. – Niech skontaktują się z miejscowym bankiem krwi. Może trzeba będzie zwiększyć zapasy. Linda musi ściągnąć jednostkę antyterrorystyczną. Aha, i niech stanowi technicy policyjni czekają gotowi do wyjazdu. Na wszelki wypadek. Dyspozytorka odezwała się, zanim Chuckie zdążył podnieść mikrofon do ust. Mówiła podniesionym głosem. – Dostajemy telefony o kolejnych strzałach. Brak informacji o sprawcy. Brak informacji o ofiarach. Podobno na miejscu zdarzenia widziano mężczyznę w czerni. Sprawca może wciąż