Portland, Oregon Kiedy Rainie się obudziła, Quincy'ego już nie było. Popatrzyła na czerwone cyfry budzika. Siódma rano, czyli dziesiąta czasu wschodniego. Quincy i Kimberly pewnie od paru godzin byli już na nogach. Przeczesała włosy dłonią. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze i skrzywiła się. Na głowie miała totalny bałagan. Na dodatek paskudny niesmak w ustach. Tak, kolejny piękny niedzielny poranek. Wstała z łóżka i poszła do sąsiadującej z sypialnią łazienki. Wyszorowała zęby i wzięła szybki prysznic. Wskoczyła w ubranie, które nosiła już od trzech dni: dżinsy i biały podkoszulek. Z niezadowolenia zmarszczyła nos i wyszła z łazienki. Quincy i jego córka siedzieli przy okrągłym stole w malutkiej kuchence, usytuowanej we frontowej części salonu. Wpatrywali się w ekran laptopa. Kimberly wspierała się o jego ramię, żeby lepiej widzieć. Oboje popijali kawę i żywo się spierali. Rainie zauważyła trzecią filiżankę z kawą, pewnie dla niej. Usiadła i zaczęła przysłuchiwać się dyskusji. Ojciec i córka pracowali nad bazą danych. Kimberly chciała się skupić na sprawie Sancheza, Quincy uważał, że to ślepa uliczka. Sanchez siedział przecież w więzieniu San Quentin, niewiele mógł zdziałać. - A jego rodzina? -rzuciła Kimberly. http://www.ebadaniapsychologiczne.info.pl się wysilić, żeby było sprawiedliwie. Zabawne, nigdy wcześniej o tym nie myślała, ale w jej rodzinie nikt nigdy nikogo nie próbował zatrzymać. - Starego psa trudno jest nauczyć nowych sztuczek - wymamrotała we własnej obronie. Ale Quincy już odszedł. Robiło się późno, zapadał zmrok. Quincy próbował z samochodu dodzwonić się do byłej żony. Ale znów odezwała się automatyczna sekretarka. Rainie weszła do restauracji i skorzystała z automatu zawieszonego w korytarzu. - Hej, Duży Facecie - powiedziała. - Pozwól postawić sobie drinka. 101 14 Wirginia Rainie była poirytowana i spięta. Wróciła do motelu, żeby wziąć szybki prysznic przed spotkaniem z Amitym. Szeryf zasugerował, żeby mówiła
Za to wystąpienie dostała niezłą reprymendę i szlaban na oglądanie telewizji przez tydzień, ale i tak warto było to powiedzieć. Nawet Mandy była pod wrażeniem. W rzadkim odruchu poparcia przez kilka kolejnych tygodni mówiła, że wszystko pieprzy, za co obrywało się im obu. Ciekawy, delirycz¬ ny miesiąc w czasach, kiedy ich czwórka stanowiła rodzinę. To dziwne, ale o niektórych rzeczach w ogóle ostatnio nie myślała. Teraz Sprawdź na nowo tego samego bólu. Ciekawe jest to, że nigdy nie rozumiałam, w jaki sposób po powrocie z pracy ojciec zawsze wydawał się taki spokojny i opanowany. W telewizji zawsze pokazują, że kiedy glina wraca z miejsca przestępstwa, to idzie się napić, pali, przeklina albo się wścieka. Ja i siostra dobrze to rozumiałyśmy. Dla nas miało to sens. Ale tata wracał z pracy i był... Jak spokojna tafla wody. Bez względu na to, jak długo patrzyłyśmy mu w twarz, niczego nie mogłyśmy się domyślić. Teraz to rozumiem. Praca jest wojną. W pracy człowiek nie może sobie pozwolić na uczucia. Praca to wróg. - Jak mógłby się czuć pani ojciec, gdyby teraz panią usłyszał? - spytał dr Andrews. - Czułby się skrzywdzony. - A jaki jest cel człowieka, który chce namierzyć pani ojca?