Zadzwonię na policję! – zagroził, chociaż nie miał przy sobie telefonu. Zostawił go

- Becky! - Ach, więc to była pańska zdobycz? Tak też sobie myślałem! Alec obejrzał się gwałtownie. Sąsiad, pianista, szedł przez dziedziniec, kiwając niespiesznie laseczką i paląc cygaro. - Nie widział pan, w którą stronę poszła? - A jakże, pytała mnie, jak trafić na St. James Square. - Roger Manners wskazał laseczką ku Piccadilly. Alec podziękował mu i pobiegł w tamtym kierunku, jeszcze bardziej zaintrygowany niż przedtem. St. James Square? Czegóż ona tam szuka? W tejże chwili spostrzegł ją daleko przed sobą i przyspieszył kroku. Naraz jednak postanowił, że podąży za nią i zobaczy, co zamierza ta smarkula. Tak czy inaczej, rozwikła zagadkę. Jeśli wolała kręcić się w pobliżu, zamyślając o małżeństwie, mógłby ją zrozumieć. Mimo reputacji rozpustnika był przecież krewnym potężnego księcia Hawkscliffe'a i wiedział, że gdyby zdecydował się ożenić, z pewnością uzyskałby od najstarszego brata niemałą część rodowego majątku. Becky nie mogła jednak tego wiedzieć, dlaczego więc oddała się komuś całkiem obcemu, a potem uciekła? To bez sensu. Wkrótce ujrzał, jak sprawdza numer domu, a potem zatrzymuje się przed okazałą rezydencją księcia Westland. Alec znał ten pałac, bo niegdyś bywał tam na przyjęciach, łącznie z debiutanckim balem Parthenii, na którym on, Fort i Rush próbowali nakłonić Draxingera do tego, by zalecał się do córki lorda. Zawarli nawet godny rozpustników zakład, http://www.earanzacja-wnetrz.com.pl/media/ - Teraz możemy zostać przyjaciółmi. Co sądzisz o naszym pięknym mieście po tych ośmiu godzinach? - Mam odpowiedzieć szczerze? - Gdy zachęcająco skinął głową, wyrwało się jej: - Jest okropne! Nienawidzę go z całego serca! Wybuch Becky najwyraźniej go zaskoczył. - Ach, gdzież tam. Uspokój się, nie krzycz tak. - Objął ją ramieniem. Bliskość jego ciała uśpiła jej czujność. Nie miała już chęci walczyć. Od lat nikt jej nie obejmował. Nie znała go, ale była taka znużona, a jego uścisk koił jej nerwy. - Becky, moje kochanie. - Usta Aleca musnęły jej włosy. - Czy mogę zabrać cię do domu? - Nie mam domu. - A więc to tak - mruknął zamyślony. Kiedy znów się odezwał, jego głos brzmiał jeszcze łagodniej.

- No cóż... - Spojrzał na nią z zażenowaniem. - Jeśli to dla ciebie ważne... owszem. Tak przynajmniej przypuszczam. - Jak mogłoby nie być ważne? - Zesztywniała. - Wiele osób się tym nie przejmuje, wierz mi - powiedział z wahaniem. Becky doskonale wiedziała, że był londyńskim hulaką i rozpustnikiem, ale przynajmniej jej wysłuchał i nie składał pustych obietnic. Uznała to za oznakę szacunku i tego, że trochę mu Sprawdź fundusze, żeby mnie zmusić do rezygnacji z hazardu. W gruncie rzeczy nie miał wyboru. Zrobił to dla mojego dobra. Tylko że ja nie zamierzałem rezygnować, zacząłem za to po cichu pożyczać pieniądze na procent, żeby mieć z czego żyć, póki nie zacznie mi się z powrotem powodzić i nie powrócą wygrane. To był fatalny pomysł, wiem o tym. W każdym razie wszyscy co ważniejsi lichwiarze londyńscy dowiedzieli się, że jestem spłukany, i nie chcieli mi już pożyczyć ani pensa. A potem było jeszcze gorzej. - Co się stało? - Niektórzy z moich wierzycieli zaczęli mnie nachodzić. Zapożyczyłem się, jak tylko mogłem, u przyjaciół, ale nie potrafiłem się zmusić, żeby prosić ich o więcej. Nawet zrujnowany hazardzista ma swój honor. Czułem wstręt do samego siebie. O mało nie znalazłem się w więzieniu za długi, a wiedziałem, że Robert by mnie stamtąd nie wyciągnął. Powiedział mi to zresztą. Obawiał się, że to jedyny sposób, żebym się opamiętał. Becky słuchała w milczeniu.