Shep postąpił krok do tyłu z podniesionymi rękami i spojrzeniem wbitym przed siebie.

Ludwika Filipa. Mieszczańska cnota na tronie zarażona syfilisem: to się nawet radykałom, którzy raz po raz próbują wysadzić majestat w powietrze, nie mieści w głowach. Ale poranny przechodzień nie czyta napisów na murach. Odgania myśli o własnym upadku, o nocy, która oblepiła go lepkim poczuciem grzechu. Wkłada ręce do kieszeni surduta. Tam też jest obrzydliwie i lepko. Wyrywa je gwałtownie i wyciąga przed siebie. Krew! Nie, to nie krew. To sok z rozgniecionych czereśni. Kupił je w tutce ze starego afisza od dzieciaka, który snuł się wokół hotelu. Karmił dziewczynę całymi garściami. Jakby chciał, 14/86 żeby się udusiła. Ale ona pluła pestkami dookoła łóżka i śmiała się. http://www.e-okulista.com.pl – No cóż, O’Grady już rozgłasza po całym mieście, że dowody są wątpliwe i jego dzieciak na pewno wyjdzie na wolność. Kto twoim zdaniem rozkolportował wiadomość, że oddałaś strzał przed zrewidowaniem Danny‘ego? Kto twoim zdaniem rozgłasza, że badanie miejsca przestępstwa zostało spieprzone? Shep ma swoje prywatne cele. A ty nie chcesz ich dostrzec i dlatego musisz oddać dochodzenie. Komuś, kto jest całkowicie obiektywny. Komuś, kto ma doświadczenie. – Komuś, kto lubi dobrze wypaść w telewizji. Tym razem Sanders stracił cierpliwość. – Conner, doprowadzam do skazania dziewięćdziesiąt procent podejrzanych. Możesz mnie nienawidzić, jeśli chcesz, ale okaż mi trochę szacunku. To tobie ambicja nie pozwala oddać śledztwa. Ja tylko chcę rozprawić się z mordercą, żeby wszyscy mogli żyć dalej spokojnie. – W takim razie jesteś idiotą – stwierdziła bez ogródek Rainie. – Naprawdę myślisz, że poczujemy się lepiej, zamykając za kratkami trzynastolatka? W ten sposób załatwimy

hotelu kołdrę, w moim termosie chlupotała herbata z rumem, w zawiniątku miałem przygotowane słodkie pierożki ze znakomitej tutejszej cukierni „Kuszenie Świętego Antoniego”. Siedzę sobie, przekąszam i podśmiewam się w oczekiwaniu na wzejście księżyca. Na jeziorze ciemno choć oko wykol, ni licha leśnego (ściślej – wodnego) nie uświadczysz, i tylko mętnie prześwituje plama Rubieżnej. Ale oto na gładzi zarysowała się żółta ścieżka i barwa nocy, dotąd Sprawdź – Nie wiem, co robić – wyszeptała wreszcie. – Nie... nie wiem już, w co mam wierzyć. Quincy odezwał się pierwszy. – Przypuszczam, że wasz adwokat postarał się, żeby Danny’ego zbadał psycholog sądowy? – Tak. A sąd wyznaczył drugiego. Jeszcze nie zaczęli. Johnson twierdzi, że zanim spiszą pełny raport, miną miesiące, może nawet pół roku. – Danny jest pani synem, pani O’Grady. Jak pani sądzi, co on zrobił i czego potrzebuje teraz? – Nie mogę panu powiedzieć. – Sandy parsknęła histerycznym śmiechem. – Widzicie, taka jest prawda. Zarówno adwokat, jak i mój mąż zabronili mi z panem mówić, bo jako ekspert w tych sprawach może pan zeznawać na procesie. Danny’emu też nie wolno z nikim rozmawiać. Wszystko, co powie, może być wykorzystane przeciw niemu, więc lepiej milczeć. O mój Boże. Co ja mam teraz robić?