- Napisałam tę sztukę - mówiła, poprawiając w lustrze włosy. - Wyprodukowałam ją, ale - podniosła głos, nie pozwalając sobie przerwać - nie to jest najważniejsze. Pierwszym powodem, dla którego muszę być dziś w teatrze jest to, że jestem twoją żoną.

Niestety, Belli ciągle nie było. - Widziałem twój ostatni film. Zagrałaś rewelacyjnie. Tanta, która przywykła skupiać na sobie całą uwagę, natychmiast zorientowała się, że tym razem musi się nią z kimś dzielić. Nie powiedziała jednak słowa i tylko uśmiechnęła się domyślnie. - Ciągle czekam, aż wrócisz do Hollywood - rzekła. – A póki co, nie tracisz czasu. Sięgnął do kieszeni po zapalniczkę i podał jej ogień. - Jak ty znajdujesz czas dla tych wszystkich mistrzów tenisa, właścicieli pól naftowych i wpływowych producentów? Tanya przechyliła głowę i wypuściła smugę dymu. - Tak samo jak ty, mój drogi, dla swoich księżniczek, markiz i... kto to był ostatnio? Barmanka z Chelsea? - Moja droga - roześmiał się - gdybyśmy rzeczywiście mieli te wszystkie romanse, o które nas posądzają, musieliby nas leczyć. Z czułością, jaką demonstrowała wobec nielicznych mężczyzn, dotknęła jego policzka. - Komu innemu powiedziałabym: mów za siebie. Ale skoro oboje wiemy, że nigdy nie byliśmy kochankami, choć o naszym romansie rozpisywały się wszystkie brukowce, zapytam tylko, jak twoje sprawy sercowe? - Zagmatwane - odparł. Właśnie wtedy spostrzegł Bellę ukradkiem wślizgującą się do sali. - Strasznie zagmatwane - powtórzył roztargniony. - Przeproszę cię na moment, dobrze? - Naturalnie. - Natychmiast zorientowała się, kto zaabsorbował jego uwagę. - Bonne chance, Edward. Ledwie Bella zdążyła znaleźć sobie miejsce w pustym kącie, już był przy niej. - Dobry wieczór, lady Isabell. - Wasza Wysokość. - Z premedytacją użyła jego tytułu i wykonała przepisowy ukłon. Kiedy się wyprostowała, chwycił ją za ręce, najwyraźniej mając za nic wymogi etykiety. - Zwykle kobieta spóźnia się po to, żeby mieć wielkie wejście, a nie chować się po kątach. http://www.e-domydrewniane.info.pl przygotowania do turnieju wista w Brighton. Czy na balu zwycięzców należy podać kurczaki, czy może bekasy? Och... Książęca córka zamarła, zaskoczona. Michaił wstał, oczarowany jej urodą. - Och, bardzo przepraszam - zawołała - proszę mi wybaczyć najście. Nie wiedziałam, papo, że masz gościa. - Chodź, chodź, moja droga, nic się nie stało - uspokoił ją ojciec. - Pozwól sobie przedstawić księcia Michaiła Kurkowa, przyjaciela cara. 1* Jerzy III, król angielski, w późnych latach życia cierpiał na chorobę umysłową. - Książę Kurkow? To dla nas zaszczyt! W Londynie bez przerwy rozprawia się o pańskiej waleczności. - Cała przyjemność po mojej stronie, lady Parthenio. Westland objął serdecznie córkę. - Kurczęta czy bekasy? Nie znam się na tym, córeczko. Może książę Kurkow ci pomoże?

parnym powietrzu letniej nocy. Zdrętwiała ze strachu, gdy zatrzymali się tuż przy jej kryjówce. O mało jej nie dopadli. Kozacy umieli tropić zbiegów, a książę Kurkow wysłał w pościg za nią czterech najlepszych podkomendnych. I miał na każde zawołanie wielu innych, gdyby tym nie udało się jej odnaleźć. Z miejsca, gdzie stała, mogła dojrzeć niewyraźnie majaczące w mroku sylwetki dwóch prześladowców. Sprawdź - Oczywiście. Najważniejsze to odczuwać, satysfakcję - zgodziła się. - Rozumiem, że porywanie księżniczki Rosalie i groźby pod adresem Bissetów miały przyspieszyć pańskie wyjście z więzienia. Teraz jest pan wolny. I - jeszcze raz rozejrzała się po gabinecie - bardzo majętny. O co więc chodzi? - Interesy należy doprowadzać do końca - rzekł dobitnie, zaciskając palce na kieliszku. - Długi muszą być spłacone. Razem z procentami, a chyba zgodzi się pani, że tych przez dziesięć lat narosło bardzo dużo. - A więc zemsta. Albo kara, jeśli pan woli. Tak, to rozumiem. Zemsta często ma słodki smak. I wartość brylantów. - Uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Nie miała wątpliwości, że ten człowiek nie ustanie w wysiłkach, dopóki nie zaspokoi żądzy odwetu. - Monsieur, życzył pan sobie, żebym dostała się do pałacu. Zrobiłam to, i pozostanę na posterunku do odwołania. Wolałabym jednak mieć jakieś wytyczne. - Uniosła dłonie w symbolicznym geście pokory. - Oczywiście, to pan się mści, nie ja. Uprzedzam tylko, że trudno jest działać po omacku. - Gracz, który od razu wykłada wszystkie karty na stół, nie może już niczym zaskoczyć. - Zgoda. Pragnę jednak przypomnieć, że człowiek, który ma w ręku nóż, ale nie chce go naostrzyć, jest również mało skuteczny. Dotarłam do celu, monsieur. Nie ukrywam jednak, że pomogłaby mi jakaś mapa. Blaque złączył dłonie, układając je w kształt piramidy. Zamyślony, zapatrzył się w migotliwe brylanty. Zamierzał posłużyć się lady Isabell. I tym razem musi to zrobić skutecznie. Dwa razy mu się nie powiodło. Nie udało mu się wykorzystać Bissetów do swych celów ani rzucić księcia Carlise’a na kolana. Teraz jednak dopnie swego. Był pewien, że w Isabelli znalazł wreszcie idealne narzędzie. - Pozwoli pani, że zadam jej pytanie. Jak można zniszczyć drugiego człowieka? - Najprościej odebrać mu życie. Blaque uśmiechnął się i wtedy Bella dostrzegła prawdziwe wcielenie zła. - Ja nie lubię prostych rozwiązań, moja droga. Śmierć jest ostateczna. Nawet zadawana powoli, prowadzi do nieuchronnego końca. Jeśli chce się zniszczyć człowieka, złamać jego serce i duszę, nie wystarczy kula w skroń. Czuła, że mówił o Carlise. To nie był odpowiedni moment, by pytać o imiona albo domagać się szczegółów. Naciskany, powiedziałby jej dużo mniej albo, co gorsza, przestał jej ufać. Odstawiła kieliszek i spróbowała pójść za jego tokiem myślenia. - A więc trzeba mu zabrać to, co najcenniejsze - rzekła wolno. Jej serce waliło jak oszalałe, w skroniach boleśnie pulsowało, żołądek podchodził do gardła. Jednak kiedy się odezwała, głos miała pewny i chłodny jak stal. - Jego dzieci? - Lady Isabell, jest pani uroczą i bardzo inteligentną kobietą. - Pochylił się i położył dłoń na jej dłoni. Wtedy to poczuła: odrażający, mroczny dotyk śmierci. - Człowiek, o którym mówię, musi cierpieć, musi się załamać. Dlatego trzeba odebrać mu wszystko, co kocha najbardziej, i kazać mu z tym żyć. Niech patrzy na śmierć swoich dzieci i wnuków, niech patrzy, jak jego kraj pogrąża się w chaosie. Królestwo bez następcy tronu nie może być stabilne. A tam, gdzie nie ma stabilizacji, z reguły robi się najlepsze interesy.