zadrapania i posmarowała je maścią z antybiotykiem. Głowę

księcia, wzorowego członka królewskiego rodu, inaczej ucierpi na tym i Pia, i jego rodzina, i cały kraj. Nie mógł jej pocałować. - Pia - odezwał się cicho, przerywając ciszę pustego korytarza. - Ja... Zapomniał, co chciał powiedzieć, bo jej palce dotknęły górnego guzika jego koszuli. - Co robisz? Popatrzyła mu prosto w oczy. Jeszcze nigdy dotąd nie czuł takiej głębokiej więzi i porozumienia z innym człowiekiem. I to go poraziło. Nie mógł już dłużej. Zamknął oczy i pocałował ją jeszcze raz, zatracając się w jej bliskości, w jej cieple, w jej dotyku. R S Pia odwzajemniła pocałunek. Jej ciepłe dłonie, błądząc po jego piersi, ześlizgnęły się na dół i mocno objęły go w pasie. Ten pocałunek upajał, ale było w nim jeszcze coś. Żarliwość zmieszana z niewinnością. http://www.dragonmc.pl/media/ mu zarówno swoje życie, jak i życie przyjaciół. Ale gdyby to Plato siedział w samochodzie, Sebastian gotów byłby przywiązać go do drzewa i zostawić tutaj na pastwę losu. – No dobra, panie Charger – mruknął, odsuwając kapelusz z czoła i przypatrując się intruzowi. Wysoki, jasnowłosy, o wysportowanej sylwetce, w zakurzonym, drogim garniturze. Import z Waszyngtonu, prawdopodobnie były pracownik FBI. – O co chodzi? – powtórzył. Jeśli nawet Redwing nie spełniał jego oczekiwań, Jim Charger w niczym tego nie okazał. – Pan Rabedeneira prosił, żeby przekazać panu wiadomość. Darren Mowery wrócił. Sebastian z wysiłkiem zachował kamienną twarz, ale krew

nią zajrzeć. Jack wsunął kartkę do kieszeni marynarki. – Mowery, na litość boską, jeśli umieściłeś zdjęcia mojego syna i owej kobiety w tym cholernym Internecie... – Spokojnie, senatorze! To nie takie proste, jak by się mogło wydawać. Sprawdź - Chodźmy - rzucił, mijając ich szybkim krokiem. Ruszyli za nim. - Co powiedziała? - spytał Wally. - Że nic mi nie powie. Sprawca już wtedy ją postraszył, a dzisiaj znowu odwiedził i powtórzył groźby. Wymieniłem w rozmowie nazwisko Kingsfelda, a ona nie zaprotestowała. - Niewiele nam pomogła - stwierdził Crispin, wyraźnie zniechęcony. - Przeciwnie. Wiem, że Marley dużą część dnia spędził z moją żoną, w związku z czym nie mógł grozić samotnym, bezbronnym kobietom. - Chyba nie zrobisz niczego pochopnie? - zaniepokoił