Doczytawszy do końca, pan Matwiej energicznie przetarł oczy. Zaszeleścił kartkami,

W tym momencie dziewczyna odwróciła się do Lagrange’a i pokiwała głową, jakby czemuś nie wierzyła lub w coś powątpiewała. Po długiej pauzie (jak długiej, powiedzieć trudno, ponieważ od lśnienia oczu nieznajomej pan Feliks osłupiał i utracił rachubę czasu) delikatne wargi poruszyły się i wyszeptały: – No cóż, tym lepiej. Panna porywczo zdjęła rękawiczkę i królewskim gestem podała pułkownikowi rękę do pocałunku. Ten przywarł ustami do wonnej, nieoczekiwanie gorącej skóry. Od dotknięcia zakręciło mu się w głowie – normalnie, jak po kilku sztofach ponczu. – Dość – powiedziała panna i Lagrange znów nie ośmielił się upierać. Zmieszał się nawet. Tego jeszcze brakowało! – Jak... Jak pani się nazywa? – spytał, dysząc ciężko. – Lidia Jewgieniewna – z roztargnieniem odpowiedziała panna, zrobiła krok w kierunku pułkownika i popatrzyła gdzieś ponad jego ramieniem. Feliks Stanisławowicz odwrócił się. Stali na samym skraju skały. Jeszcze krok do tyłu i zwaliłby się z urwiska. Lidia Jewgieniewna jęknęła: – Ja już tu nie mogę! Chcę tam, tam! Zamaszystym gestem wskazała jezioro, a może niebo. A może wielki świat, skryty za ciemnymi wodami? Rękawiczka wyślizgnęła jej się z palców, zakreśliła w pustce wyszukanego kształtu http://www.doktor-leczenie.com.pl – Chodzi o starszego chłopaka. Nazywa się Charlie Kenyon. Znają go państwo? – Pewnie – przytaknęła Rainie i wyjaśniła Quincy’emu: – Charlie jest synem naszego byłego burmistrza. Ma dziewiętnaście lat, trochę za dużo pieniędzy i o wiele za dużo wolnego czasu. Cztery lata temu rodzice wysłali go na wschód do szkoły wojskowej, ale wrócił zeszłej wiosny wcale nie lepszy. Teraz uważa się za wielkiego gangstera. Pęta się tam, gdzie go nikt nie chce i co drugi weekend pijany rozbija się wozem po okolicy. Zgarnialiśmy go kilka razy, ale to były zawsze drobne przewinienia. Ojczulek szybko załatwia mu kaucję i drogich prawników. Moim zdaniem nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie ten obiecujący młodzieniec poczuł chęć poprawy. Vander Zanden wyraźnie się ożywił. – Otóż to. Cały Charlie. Jakieś dwa miesiące temu zaczął kręcić się w okolicach naszej szkoły. Nauczyciele widywali go, jak wystawał pod ogrodzeniem i rozmawiał z dziećmi. Póki jednak nie wchodził na szkolny teren, nie mogliśmy nic zrobić. Któregoś dnia pani Lund

mżawkę. Przewielebny całą chusteczkę przemoczył, wycierając twarz duchowego syna, a chusteczka była spora, prawie na arszyn. Biskup zachmurzył się. – No, no, popłakałeś i wystarczy. Ja przecież dobre wieści ci przywiozłem, bardzo dobre. Matwiej Bencjonowicz pokornie zamrugał powiekami i oczy natychmiast mu obeschły. – To dobrze, kiedy wieści są dobre – zauważył. Sprawdź Doktor Korowin ze swoimi podopiecznymi postąpił równie surowo. Pani Borejko zakazano (także na cały miesiąc) posługiwać się pudrem, perfumami, pomadkami i ubierać się na czarno. Aktora Terpsychorowa umieszczono w areszcie domowym z jedną jedyną książką, także utworem Fiodora Dostojewskiego, ale nieszkodliwym, opowiadaniem Biedni ludzie, żeby zapomniał o roli „obywatela kantonu Uri” i zasmakował w obrazie uroczego, najspokojniejszego Makara Diewuszkina. Na trzeci dzień pani Polina odwiedziła aresztanta i zdumiała się zaszłą w nim zmianą. Były uwodziciel posłał jej miękki, ciepły uśmiech, nazwał „gołąbką” i „mateczką”. Uczciwie mówiąc, tę metamorfozę odwiedzająca przyjęła z mieszanymi uczuciami – w dawnej roli Terpsychorow był bez porównania ciekawszy. Z innych godnych uwagi wydarzeń trzeba wspomnieć o pojawieniu się w jednej z liberalnych gazet moskiewskich artykułu o nowoararackich cudach i złej sławie rubieżnej pustelni. Nic, tylko doniósł jakiś pielgrzym. Pierwszy raz w klasztornym sklepiku nie