wyjaśnienie mi nie wystarcza. Te zbrodnie zdarzają się wszędzie. Nawet w takich miejscach

okna na piętrze, gdzie przedtem przebywał Berdyczowski – a wszystko wciąż w tym samym celu: zastraszyć, dobić. Jednak wczoraj w nocy pana Matwieja przeniesiono z piętra na parter, a Wasilisk mimo to wziął ze sobą szczudła. A zatem Czarny Mnich o przenosinach nie wiedział. No to co z niego za nadprzyrodzona siła? A teraz wnioski. Kto ukrywa się pod postacią rozgniewanego Wasiliska, tego nie wiem, mam jednak pewne przypuszczenie co do celu jego przestępczych działań. Ten człowiek (właśnie człowiek, a nie istota z innego świata) chce zlikwidować Pustelnię Wasiliskową i prawie udało mu się tego dokonać. Po co? To jest właśnie najważniejsze pytanie i na razie nie mam na nie odpowiedzi, tylko z lekka rysujące się wersje. Niektóre z nich wydadzą się Ojcu zupełnie nieprawdopodobne, ale może i one się przydadzą, jeśli wypadnie Ojcu kończyć sprawę beze mnie. Zacznę od samego przeora, ojca Witalisa. Pustelnia to dla niego kłopotliwa przeszkoda, bo z gospodarczego punktu widzenia utraciła znaczenie (proszę mi wybaczyć, że rozpatruję rzecz w takich kategoriach, ale myślę, że mniej więcej tak rozumuje sam archimandryta), a z punktu widzenia ambicji, której czcigodny ojciec ma aż nadto, nawet mu przeszkadza, bo przyćmiewa dokonania władcy Nowego Araratu, w samej rzeczy wielkie. Zysk z różańców, z którego dawniej http://www.dobry-komin.net.pl/media/ Cóż, próbowałam się modlić, ale, niestety, poryw minął. Poszłam zobaczyć archimandrytę. Jeszcze popłynę kutrem wokół archipelagu... – Polina Andriejewna rozłożyła ręce. – A wracać mam dopiero za cztery dni. Szczerość pięknej młodej damy nie rozgniewała doktora, raczej go rozbawiła. – A zatem jestem dla pani czymś w rodzaju miejscowej atrakcji? – spytał, uśmiechając się już nie półgębkiem, tylko od ucha do ucha. – Ależ nie, co też pan! – przestraszyła się lekkomyślna moskwianka, ale i sama się roześmiała. – A jeżeli nawet, to w najbardziej pozytywnym sensie. Naprawdę opowiadano mi o panu najprawdziwsze cuda. Grzech by było nie skorzystać z okazji! I przychylnie usposobiwszy do siebie rozmówcę swoją otwartością, Polina poprowadziła konwersację zgodnie z regułami prawidłowego obchodzenia się z mężczyznami. Reguła numer jeden głosi: chcesz się spodobać mężczyźnie – schlebiaj. Im mężczyzna mądrzejszy i subtelniejszy, tym mądrzejsze i subtelniejsze powinno być pochlebstwo. Im bardziej

drzwi, kiedy zagrożone jest jego życie? Kto więc to zrobił? Kto miał na to wystarczająco dużo czasu? Nie uczniowie. Nie nauczyciele. Pozostawała tylko jedna możliwość. Zamek puścił. Cunningham wydał okrzyk triumfu i zanim Rainie zdążyła go powstrzymać, zniknął w ciemnym pomieszczeniu. A po chwili przeraźliwy krzyk zmroził jej krew w żyłach. – O Jezu! Tu jest jakiś dzieciak! Sprawdź Wzrok Rainie padł na lustro umieszczone nad podwójną umywalką. Duży czerwony napis głosił: ZA MAŁO, ZA PÓŹNO. Tuż obok zwisał, przyklejony do szklanej tafli, kosmyk włosów. Długich, czarnych, lekko falujących. Rainie nie potrzebowało raportu z laboratorium, żeby zgadnąć, do kogo należały. Oczyma wyobraźni ujrzała piękną Melissę Avalon leżącą na podłodze bez życia z rozsypanymi włosami. – Za mało, za późno – przeczytała Rainie drżącym głosem. Przesunęła wzrokiem po twarzach mężczyzn w pokoju. – Czy ktoś zechce mi to wytłumaczyć? Nikt nie odpowiedział. Po chwili Sanders wyjął telefon komórkowy i uzyskał numer laboratorium kryminalistycznego. – Macie jeszcze jedno miejsce do zbadania – zawiadomił beznamiętnym tonem. 27