Oczywiście znów dołożył wszelkich starań, żeby wyglądać jak najlepiej. Tym razem miał na sobie cieniutką bluzkę w czarno-białe paski z długim rękawem i dekoltem odsłaniającym obojczyki, do tego swoje ukochane szare rurki, które tylko podkreślały jego smukłe biodra i szczupłe uda. Może nie powinien się przyznawać, ale kupował te ubrania w dziale dla kobiet. Co mógł poradzić, że tam wszystkie rzeczy tak mu się podobały?! Męskie swetry, spodnie, T-shirty po pierwsze brzydko na nim wisiały, a po drugie źle się w nich czuł. Tak jak wczoraj usiadł na ławeczce, spoglądając z nadzieją na drzwi od klatki. Wątpił, aby Adam wpuścił go do mieszkania. A tak to sobie na niego poczeka i, gdy ten już wyjdzie, będzie mógł „zaatakować” swojego księcia. Uśmiechnął się szeroko do siebie, wsuwając złożone dłonie pomiędzy uda i nerwowo poruszając nogami. Chciał go już zobaczyć! Niestety tym razem fortuna mu nie sprzyjała. Siedział tak na tej ławce dobre dwie godziny, znudzony słuchając muzyki ze słuchawkami w uszach. Przymknął oczy, czując się trochę senny, a wolna piosenka, jaka akurat leciała, tylko to spotęgowała. Ziewnął szeroko, wystawiając twarz ku słońcu. Dzisiaj było trochę zimniej, ale słońce i tak przygrzewało. Krystian żłobił dziurę w ziemi, odrzucając piach na boki. Miał czarne buty, tak więc mógł sobie na to pozwolić. Utwór się skończył, a zaczął jakiś szybki. Uchylił powieki i wtedy zobaczył znajomą, szybko oddalającą się sylwetkę. http://www.dobry-architekt.net.pl Wziął ją łagodnie za rękę. - Jestem po twojej stronie. - Dziękuję. - Przysunęła się bliżej, a potem wróciła do swojej historii. Wyślizgnęła się z domu nocą. Przez chwilę stała w mroku, spoglądając ku miejscu, gdzie rano widziała koczujących Kozaków. Nikogo nie dostrzegła. Uspokojona, pobiegła ku krzewom, kryjącym domek odźwiernego. W tobołku, który obijał się jej o plecy, niosła świecę, hubkę z krzesiwem i małą łopatkę. Między drzewami zwolniła kroku. Było tak ciemno, że ledwo zdołała trafić do domku z zapadniętym dachem, całego obrośniętego bluszczem. Poruszając się jak najostrożniej, weszła do środka. Skrzesała ogień i, osłaniając wątły płomyk świecy dłonią, rozejrzała się po mrocznym wnętrzu. Z pewnością rubin znajdował się we fryzie ze stiukowymi kwiatami lilii na czerwonym tle. Pomiędzy dwoma okienkami dostrzegła okrągły medalion wielkości talerza, z herbem Talbotów. Coś jej mówiło, że to właśnie tam ukryto klejnot.
- Życzę ci miłego wieczoru. Daj mi znać, jeśli napłyną jakieś informacje o wypadku w teatrze. Ostatni raport bardzo mnie zaniepokoił. Po wyjściu Jamesa Blaque oparł się wygodnie o jedwabne poduszki. Był bardzo zadowolony ze swego asystenta. Wiedział, że ten byłby w siódmym niebie, gdyby rozkazał mu zlikwidować lady Isabell. Zastanawiał się nad tym, jednak ostatecznie oddalił tę myśl. Zdecydował, że rozprawi się z nią osobiście. W dowód wdzięczności może jej zapewnić szybką i lekką śmierć. ROZDZIAŁ JEDENASTY Bella próbowała skupić się na raporcie, który Emmett przedstawiał Maloriemu. Od czasu do czasu zabierała głos, by uzupełnić informacje, jednak zaraz potem milkła. Siedzieli w bibliotece, która nieuchronnie kojarzyła jej się z Edwardem. Miał ją tu kiedyś przyprowadzić, ale po drodze wstąpili do pokoju muzycznego. Tam ją pierwszy raz pocałował. Czy to wtedy jej życie zaczęło się zmieniać? A może stało się to w dniu, kiedy spacerowali po plaży? Albo już pierwszego wieczoru po jej przyjeździe, gdy przypadkiem spotkali się w ogrodzie... - Zgadzasz się, Isabello? Sprawdź atłasowym spodzie, a wokół dekoltu, mankietów i rąbka wykończona ciemnoróżowymi wstążkami. Jedna ze wstążek zawiązana była na kokardkę tuż poniżej biustu. Ale najbardziej się jej podobał uroczy kapelusik z różowego atłasu i białej koronki. Co prawda wielkie białe pióra, którymi był przyozdobiony, nieco jej przeszkadzały, lecz stanowiły piękne obramowanie twarzy. Ciemne pukle spływały po bokach. Była tak elegancka, że zdumiał ją własny wygląd. Upewniła się, że niczego nie brakuje, i wygładziła fałdy. - Becky, czy mam czekać w nieskończoność? - Już idę! - Wybiegła z pokoju całkowicie spokojna, wystrojona niczym najwytworniejsza londyńska dama. - Ten strój jest do przyjęcia, cherie - mruknął, kiedy zbiegła po schodach. - Czy mam dobrze zawiązany halsztuk? - Już ci mówiłam, że tak. Starałam się, jak mogłam. Pomaganie Alecowi przy ubieraniu było jedną z najzabawniejszych rzeczy, jakie robiła kiedykolwiek, a zyskała ten