- No dobrze. Ale robię to tylko dlatego, że jest świąteczny bal i... - Jedno spojrzenie na zawartość małego pudełeczka wystarczyło, by poczuła, że za chwilę zemdleje.

- O tak, monsieur. To zawsze widać, nawet jeśli osoba wygląda niepozornie. - Właśnie. - Blaque z przyjemnością upił łyk herbaty. - Jestem pewien, że wykona zadanie w doskonałym stylu. Muszę ci powiedzieć, James, że podziwiam Brytyjczyków. Uwielbiają tradycję, są tacy wytrzymali. Nie tak namiętni jak Francuzi, za to bardzo pragmatyczni. Mniejsza o to - stwierdził innym tonem. - Dopilnuj, żeby paczka została wysłana z adresu, który podałem. Nie chcę, żeby przechodziła przez moje ręce. - Oczywiście. - Właśnie przygotowuję plan naszej podróży. Wypłyniemy pod koniec przyszłego tygodnia. Spotkam się z lady Isabell jeszcze raz. Potem zakończysz tę sprawę. - Jak pan sobie życzy, monsieur. - Swoją drogą czy posłałeś wieniec na pogrzeb Bouffe'a? - Tak, monsieur. Róże, zgodnie z pańskim życzeniem. - Doskonale - ucieszył się i sięgnął po ciasteczko. - Można na tobie polegać, James. - Staram się, monsieur. - Życzę ci miłego wieczoru. Daj mi znać, jeśli napłyną jakieś informacje o wypadku w teatrze. Ostatni raport bardzo mnie zaniepokoił. Po wyjściu Jamesa Blaque oparł się wygodnie o jedwabne poduszki. Był bardzo zadowolony ze swego asystenta. Wiedział, że ten byłby w siódmym niebie, gdyby rozkazał mu zlikwidować lady Isabell. Zastanawiał się nad tym, jednak ostatecznie oddalił tę myśl. Zdecydował, że rozprawi się z nią osobiście. W dowód wdzięczności może jej zapewnić szybką i lekką śmierć. ROZDZIAŁ JEDENASTY Bella próbowała skupić się na raporcie, który Emmett przedstawiał Maloriemu. Od czasu do czasu zabierała głos, by uzupełnić informacje, jednak zaraz potem milkła. Siedzieli w bibliotece, która nieuchronnie kojarzyła jej się z Edwardem. Miał ją tu kiedyś przyprowadzić, ale po drodze wstąpili do pokoju muzycznego. Tam ją pierwszy raz pocałował. Czy to wtedy jej życie zaczęło się zmieniać? A może stało się to w dniu, kiedy spacerowali po plaży? Albo już pierwszego wieczoru po jej przyjeździe, gdy przypadkiem spotkali się w ogrodzie... - Zgadzasz się, Isabello? Otrząsnęła się z zamyślenia, zła, że w tak ważnym momencie pozwoliła sobie na chwilę nieuwagi. Ich spotkanie miało potrwać zaledwie pół godziny. I choć odbywało się w pałacu, i tak było bardzo ryzykowne. - Przepraszam, Emmett, czy możesz powtórzyć? Carlise przyglądał jej się dyskretnie. Coraz częściej zastanawiał się, czy Isabella jest w stanie udźwignąć olbrzymią odpowiedzialność, która na nią spadła. - Ostatnie dwa dni były bardzo ciężkie - westchnął. W jego głosie nie było wyrzutu, tylko współczucie. Bella zdecydowanie wolałaby to pierwsze. http://www.dobra-protetyka.com.pl zsiąść z konia. - Och, moja droga, bez pani pomocy nigdy nie zdołalibyśmy domyślić się perfidii Kurkowa! Wraz z lordem Alekiem oddała pani naszemu carowi wielką przysługę. A mogę zdradzić, że car o przysługach nie zapomina. - Proszę mi pozwolić, Lieven. Chcę przeprosić naszą uroczą młodą damę - oświadczył wobec wszystkich książę Westland, po czym pomógł Becky zsiąść z konia i skłonił się jej głęboko. - Droga pani, czy mogę liczyć na wybaczenie? Moi słudzy powinni byli tamtego fatalnego dnia wprowadzić panią do mnie. Poznałbym wtedy prawdę o Kurkowie. A tymczasem uwierzyłem jego kłamstwom. - Wasza wysokość nie musi mnie przepraszać. - Ależ jak najbardziej! Pana również nie doceniłem, Knight. Tak często współpracując z księciem Robertem, powinienem był inaczej o panu myśleć. Uratował nas pan od wielkiego nieszczęścia. - I nie tylko od niego - dodała Parthenia, całując Becky lekko w policzek. - Dziękuję

- Gdzie tak długo byłeś? Bal dawno się skończył. Alec spojrzał na zegar. Do licha! Już po czwartej. Nic dziwnego, że tak go chłodno powitała. Co sobie teraz o nim pomyśli? Było wprawdzie bardzo późno, ale jeśli powodem gniewu Becky jest przypuszczenie, że spędził ten czas z inną kobietą, to jak ona sama śmie flirtować z Rushem, słynnym z odbijania przyjaciołom kochanek? - Pozwól na słówko, Nick - zaczął zimnym tonem. Sprawdź pobłażliwemu mężowi, zwłaszcza odkąd w Londynie pojawił się książę Kurkow. Lady Lieven starała się bowiem, by odnosił sukcesy towarzyskie. Zdaniem Aleca przystojny rodak zawrócił jej nieco w głowie. Ukochany brat hrabiny również był bohaterem wojennym, a ona sama zdradzała wyraźną słabość do munduru. Zresztą i Lieven miał rangę generała, choć Alecowi trudno było sobie wyobrazić korpulentnego, łysawego ambasadora na czele armii. Lieven ledwie się mieścił w fotelu klubowym i ciężko mu było dopiąć śliwkową kamizelkę. Mimo to był człowiekiem serdecznym i bystrym. - Zdrawstwujtie - powitał go. - Ach, lord Alec! Co za miła niespodzianka! Alec był rad, że kiedyś - chcąc uzyskać od hrabiny kartę wstępu do Almacka dla jednego ze swych mniej zamożnych przyjaciół - nauczył się dzięki Lucienowi kilku słów po rosyjsku. - Czy mógłbym o coś spytać? Chodzi mi o pewien zakład.