Lekarz milczał przez chwilę, wreszcie westchnął.

- Poczekaj! - zawołała Alexandra. - O co chodzi? - spytał Lucien zaniepokojony. - Vincencie, proszę, zajmij się Szekspirem do naszego powrotu. - Dobrze, panno Gallant. - Lady Kilcairn - poprawił go hrabia. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. - Dobrze, lady Kilcairn. - Jeszcze nie, Lucienie - powiedziała Alexandra. - Lepiej nie zapeszaj. - Już mi więcej nie uciekniesz, najdroższa. Objęła go za szyję. - Nie chcę uciekać - szepnęła i pocałowała go czule. - Jestem w domu. Odwzajemnił pocałunek. - Ja też. Amy J. Fetzer Niania z CIA http://www.dobra-ortopedia.com.pl Podał zaproszenie kamerdynerowi i wprowadził swoje damy do sali balowej. - Tu jest cały świat - szepnęła Rose, ściskając guwernantkę za ramię. - Najlepsza jego część - dodała uszczęśliwiona pani Delacroix. Alexandrę interesowało co innego. - Więc zrezygnował pan z szukania kandydatki na żonę? - spytała, czując w głębi duszy dziwną radość. - Bynajmniej. - Skinął na kelnera i wziął z tacy kieliszek porto. Radość zgasła w jednej chwili. - Ach, więc tylko dzisiaj robi pan sobie przerwę. Zmysłowe wargi wykrzywiły się w uśmiechu. - Niezupełnie. Jestem prawie gotowy, żeby przystąpić do negocjacji. W skroniach zaczęły bić młoty kowalskie. - Gratulacje. Jak podejmie pan ostateczną decyzję?

- Jeszcze jeden sekret? - Co masz na myśli? - Wiele przede mną ukrywasz. Nie interesuje mnie, co to jest. Boli mnie tylko, że mi nie ufasz. - Nie ma o czym mówić. Bryce nie odezwał się, tylko pocałował ją w czoło i zamknął w ramionach, jakby o niczym nie rozmawiali. Klara przytuliła się do niego, powtarzając w myślach życzenie, które nie mogło się spełnić. Czuła się dziwnie. Nie dlatego, iż wcześniej nigdy nie była w sklepie spożywczym, ale dlatego, że nigdy dotąd nie wiozła dziecka na sklepowym wózku i nigdy nie robiła tego w towarzystwie tak przystojnego mężczyzny. Jeszcze miesiąc temu w ogóle nie wyobrażała sobie takiej sceny. Sprawdź - Przejrzała mnie pani. Owszem, mam taki zamiar, ale od tygodnia nie mogę złapać hrabiego. Fiona zerknęła na Luciena i stwierdziła, że znajduje się w bezpiecznej odległości. - W takim razie, milordzie... Cóż, prosił mnie, żebym nic nie mówiła, ale sympatia, którą pana darzę, zmusza mnie do przerwania milczenia. Ellis zmarszczył czoło. - W jakiej sprawie? - Wie pan, jaki jest Lucien, jeśli chodzi... o bałamucenie ludzi. W tym momencie zyskała całkowitą uwagę wicehrabiego. - Tak. - No więc... och, może nie powinnam mówić. - Proszę powiedzieć, madame. - Tak, tak, ma pan rację. Milordzie, obawiam się, że mój siostrzeniec przez cały czas