341

- Przepraszam - powiedziała. - Byłam taka wystraszona, puściły mi nerwy Coś ci zrobiłam? - Żartujesz. - No... nie wiem. Przecież walnęłam cię w głowę. - Ech, babskie ciosy Miał rację. Milli zrobiło się głupio. Trenowała tyle czasu, próbując przemienić się w nieustraszoną wojowniczkę, gotową stawić czoło dokładnie takim sytuacjom jak ta w ciemnym przedpokoju. Tymczasem zamiast zrobić cokolwiek efektywnego, automatycznie przyjęła czysto kobiecą postawę. Gdyby zamiast Diaza był tu, powiedzmy, Pavon, Milla nie doczekałaby świtu. Diaz wciąż kucał tuż przed nią, czuła jego ciepło na nogach. Krótkie włosy mężczyzny były rozczochrane, tak jakby przeczesał je dłonią, gdy były mokre. Pierwszy raz Milla miała okazję obejrzeć go gładko ogolonego. Miał na sobie swój zwykły ubiór: koszulkę, dżinsy i czarne ciężkie buty. Światło lampy podkreślało surowość jego rysów, sprawiało, że jego oczy zdawały się głębiej osadzone, a usta wydawały się pełniejsze i bardziej miękkie. Desperacko starała się opanować drżenie. Dotychczas miała nadzieję, że ewentualna pozytywna reakcja jej ciała na bliskość Diaza http://www.dietaizdrowie.net.pl/media/ zgniłozielone spodnie w maskujące plamy i zieloną flanelową koszulę. - No? Kim jesteście? - Nazywam się Diaz. To pan jest Normanem Gillilandem? an43 275 - Zgadza się. I co z tego? - Jeśli nie ma pan nic przeciwko, to chcielibyśmy porozmawiać o pańskim bracie. - Którym bracie? Diaz zawahał się; nie znali imienia. - O pilocie.

nieustępliwa myśl: nie obroniła własnego dziecka. - Ja... Nie powinnam była zabierać go ze sobą na targ... - wyszeptała zdławionym głosem. - Miał dopiero sześć tygodni. Był taki mały... - Nie mogłaś zostawić go samego. Co innego mogłabyś zrobić? Jej usta zadrżały. Boże, ile razy rozpamiętywała już to pytanie! Sprawdź Oczywiście zamek był zepsuty Do klamki przywiązano sznurówkę, a do framugi na tej samej wysokości wbito gwóźdź. Żeby „zamknąć" drzwi, trzeba było po prostu zawiązać sznurówkę na gwoździu. Jakoś nie dodawało to Paige pewności siebie. Zawsze starała się jak najszybciej załatwić potrzebę. Cholera. Latarka została w pokoju. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby światła pogasły akurat w trakcie jej wizyty w kiblu, ale podobno takie rzeczy się tu zdarzały. A ona bała się ciemności, więc do tego jedynego ostrzeżenia podchodziła wyjątkowo poważnie. Próbowała się streszczać, ale procesu sikania nie da się przecież za bardzo przyspieszyć. A ona w dodatku jak zwykle czekała z wyjściem do ostatniej chwili, kiedy już prawie ją rozrywało. Przykucnięta w „pozycji zjazdowej" nad muszlą (nawet nie dopuszczała myśli, że