- Postawię ci drinka. Jesteś już pełnoletnia, prawda?

powrotem do kieszeni d¿insów. Musi szybko zrobic z nich u¿ytek albo dorobic drugi komplet. Ale jak, skoro nie ma nawet złamanego centa ani ksia¿eczki czekowej, karty kredytowej ani... Nic nie ma. - Do diabła z tym wszystkim - mrukneła, zbiegajac po schodach. Nie ma dokumentów. Samochodu. Pamieci. Jakby naprawde nigdy nie istniała. 311 14 Z zatoki wyłowiono szpitalny fartuch doktora Santiago - oznajmiła Janet Quinn, wsuwajac głowe w drzwi biura detektywa Paterno. Ponad stukot palców na klawiaturach komputerów, szum faksów i szmer rozmów wybijała sie muzyka, której i tak nikt nie słuchał. - Plakietka zachowała sie dobrze, chocia¿ trudno ja było odczytac, bo ktos zgasił na niej papierosa, uszkadzajac zdjecie. Woda te¿ zda¿yła zrobic swoje. -Janet weszła do pokoju i poło¿yła kilka zadrukowanych kartek papieru na biurku detektywa. - Prosze, raport. Jesli chciałbys rzucic na to okiem, wszystko jest na dole w Dowodach. http://www.dentystawroclaw.net.pl „Coopersville Gazette” albo nawet - zamaszystym gestem wskazała Katrinę - do następnego numeru „Lone Star”. - Kto to jest Elizabeth? - zapytała Katrina. - Elizabeth Jasmine Cole. Moja córka. Myślałam, że nie żyje. Powiedziano mi, że umarła zaraz po porodzie, ale teraz okazuje się, że ona żyje. - Jasny gwint! - Katrina otworzyła usta ze zdziwienia. Shelby przyglądała się tej kobiecie-intruzowi, a zarazem swojej przyrodniej siostrze. - Posłuchaj mnie teraz. Nie wolno ci wydrukować ani słowa z tej rozmowy, dopóki nie dam ci zezwolenia. Zawarłyśmy układ, pamiętasz? - Ale... - Nie, dopóki na to nie pozwolę, bo inaczej łeb ci urwę w sądzie. - Ponownie zwróciła się do ojca. - Przemyśl to, tato. Albo mi powiesz, gdzie jest - Elizabeth, albo rozgłoszę wszystko w prasie i ta rodzina nie będzie już miała żadnych tajemnic! Ruszyła do drzwi i kiedy wyszła, omal nie wpadła na Lydię i jej wiadro z mopem.

orzechowych cukierków M&M. - Proszę jeszcze to doliczyć. - Si. - Vianca wstukała kod, szybko poruszając idealnie wypielęgnowanymi paznokciami po klawiaturze. Cały czas unikała wzroku Shelby. - Dolar osiemdziesiąt dziewięć - oznajmiła. Shelby wręczyła jej banknot pięciodolarowy, zaczekała na resztę i podeszła do lady, gdzie stały trzy różnie oznaczone, chromowane dzbanki z kawą. Wlała sobie bezkofeinową i otworzyła torebkę ze śmietanką w proszku. Drzwi znowu się otworzyły, ale Shelby nawet tego nie zauważyła, zajęta mieszaniem kawy. Sprawdź siedzacy w oknie budki z przynetami na podescie. Ruchem brody wskazał na schody, nawet nie spojrzał na Nicka, zajety, jak zawsze, wyrabianiem przynet. - Do mnie? - spytał Nick. W ciagu ostatnich pieciu lat, czyli odkad tu przyjechał, nikt nigdy nie szukał go na przystani. - Tak. Tak mówił. - Ole, z nieodłacznym niedopałkiem cygara przyklejonym w kaciku ust, siedzacy na stołku wsród ró¿nobarwnych przynet i lodówek z robakami i cola, od zawsze stanowił czesc przystani. Półkole siwiejacych, rudych włosów otaczało łysine na czubku jego głowy, a grube fałdy pomarszczonej skóry skrywały jego oczy skuteczniej ni¿ grube szkła okularów, zsunietych na czubek nosa. - Powiedziałem