- Gdzie jest Cissy?

pociła, wściekła z powodu aresztowania Nevady i rozdarta, gdyż z jednej strony chciała być ze swoją córką, ale z drugiej - musiała znaleźć sposób, żeby dowieść niewinności Nevady. Kilka minut więcej nie zaszkodzi, pomyślała, jadąc przez miasto. Odnosiła wrażenie, że jest śledzona, ale uznała, że ma skłonność do paranoi, typowej dla rodu Cole’ów. Zmęczona, spięta, niespokojna o Nevadę i Elizabeth, być może uroiła sobie, że widzi za sobą światła innego samochodu. Nikt za nią nie jechał. A jednak... stale zerkała we wsteczne i w boczne lusterka. Przez ostatnie dwie godziny próbowała znaleźć Nevadę i Shepa - miała nadzieję, że uda jej się zatrzymać powolne tryby machiny sprawiedliwości, by nie zmiażdżyły niewłaściwej osoby. Była w więzieniu okręgowym i w Biurze Szeryfa, dodzwoniła się do domu Shepa, a nawet wytropiła Ruby Dee, ale nic jej to nie dało. - Ja tam nie uważam, żeby Nevada go zabił - oświadczyła nerwowo Ruby, stojąc w drzwiach swojego mieszkania w Coopersville - ale nic, co powiem albo zrobię, tego nie dowiedzie. - Dotknęła ramienia Shelby. - Tylko uważaj na siebie, dobrze? Ross McCallum jest w mieście i... - Spojrzała Shelby prosto w oczy wystraszona. - Szczerze mówiąc, Shelby, okropnie się go boję. To nie jest ktoś, kogo można lekceważyć. Trzymaj się od niego z daleka. - Mam taki zamiar - oznajmiła Shelby; jeśli, by udowodnić niewinność Nevady, musiałaby znów stanąć twarzą w twarz z McCallumem, to trudno. Na myśl o takiej ewentualności coś w niej drżało; zamieniała się w lód, ale wiedziała, że się nie podda. Nie może się poddać. Zacisnęła palce na kierownicy tak mocno, jakby od tego zależało jej życie, aż pobielały jej kłykcie. Shelby kochała Nevadę. Taka była oczywista prawda. Inicjały, które w młodzieńczej naiwności, dziesięć lat temu, wyryła na palu do przywiązywania koni przy drogerii, nie straciły nic z aktualności. Jechała przez miasteczko, minęła sklep Estevanów, gdzie zobaczyła za kasą Enrique, brata Marii. Potem był http://www.citroen-wdroge.net.pl z zuchwałoscia. I choc złosciła sie na siebie za takie mysli, wydawał jej sie seksowny jak sam diabeł. Wszystko jej sie poplatało. Na pewno ma to jakis zwiazek z lekami i zagubieniem spowodowanym ta cholerna amnezja. Jednak patrzac na jego opalona skóre, wystajace kosci policzkowe, szerokie czoło i silny zarys szczeki, czuła, ¿e cos ja do niego ciagnie, tak samo jak w szpitalu, a potem w ogrodzie. Przełknawszy z trudem kolejna ły¿ke zupy, próbowała sie skupic na rozmowie. Nie smiała ju¿ spogladac w strone Nicka. Na widok prawdziwego jedzenia zaczeło jej burczec w brzuchu. Nie mogła sie doczekac, kiedy przeklete druty znikna w koncu z jej ust. Jeszcze tylko jeden dzien. 198

- Dobrze sie czujesz? - spytał. W jej oczach pojawił sie ironiczny błysk. - Zale¿y, co rozumiesz przez słowo „dobrze”. Gdyby przejechał mnie walec drogowy, pewnie czułabym sie znacznie gorzej. - Machneła reka. - Chocia¿ musze przyznac, ¿e miewałam lepsze dni. - Oparła sie o drzwi i zasmiała sie bez Sprawdź jej klacz Appaloosa jest warta więcej, niż zarabia Nevada Smith przez cały rok pracy po godzinach na ranczu bydła jej ojca, trzynaście kilometrów na północ od miasta. Nic dziwnego, że stamtąd uciekła. Teraz zahamowała przy garażu, wsunęła szpilki, zgasiła silnik i wrzuciła kluczyki do neseseru. Mrucząc po cichu: „Daj mi siłę”, do niewiadome kogo, wygramoliła się z samochodu i, nie bacząc na to, że bluzka przylepia jej się do pleców, pomaszerowała chodnikiem do domu. Nawet nie podniosła mosiężnej kołatki z dumnie wygrawerowanym nazwiskiem Cole. Przypomniała sobie obrzydliwą parodię rymo-  bad luck (ang.) - pech (przyp. tłum.). 7 wanki, którą usłyszała w szkole podstawowej: Stary sędzia Cole Okropną starą duszę miał, Wredny był z niego wał. Stryczkiem albo spluwą groził,