trudny okres. I... i czuję, jakbym coś przegapiła. Powinnam była to przewidzieć. Ale kiedy

Wiesz, dlaczego w dużych miastach jest tyle problemów, Rainie? Bo nie mogą tam robić tego, co my. Nie mogą przyprowadzać dzieci do pracy. Nic dziwnego, że gliny w Bakersville mają tak małe pole do popisu. Im bardziej troszczymy się o swoich, tym mniej zostaje nam czasu na zaplątanie się w kłopoty. – Musimy lecieć – powiedziała cicho Rainie. Luke westchnął, skinął powoli głową i wyprostował się. Był gotów. Zajął miejsce przy prawym boku Danny’ego. Wziął chłopca pod rękę. Rainie zrobiła to samo z lewej strony. Po odliczeniu do trzech, trzymając kulącego się więźnia między sobą, rzucili się biegiem w stronę wozu patrolowego. Po ciszy panującej w budynku, hałas na szkolnym boisku ogłuszył Rainie jak niespodziewany cios. Wrzaski reporterów na widok policjantów wyprowadzających zamaskowaną osobę. Krzyki sanitariuszy. Płacz dzieci w ramionach rodziców. Rozpaczliwy lament jakiejś klęczącej na ziemi kobiety. Rainie i Luke całą uwagę skoncentrowali na drodze do wozu patrolowego. Inni funkcjonariusze już biegli im na pomoc. – Ruszać się! – ktoś krzyczał. Rainie pomyślała, że to niedorzeczne. Przecież wszyscy ruszali się tak szybko, jak tylko mogli. – Przejście, zrobić przejście. Ludzie, cofnąć się! Otoczyli ich dziennikarze, fotoreporterzy walczyli gorączkowo o zdjęcie na pierwszą http://www.centrumpsychologiipodrozy.pl/media/ Polina Andriejewna z frasunkiem, współczująco, pokiwała głową. – I proszę mi nie mówić o Pustelni Wasiliskowej – wciąż gorączkował się czcigodny ojciec. – U mnie w klasztorze picie ziela spirytusowego jest najsurowiej zabronione, za naruszenie zakazu zsyłam na Ukataj albo do komory o chlebie i wodzie sadzam, a pustelnia braciom przykład grzechu pijaństwa podaje, i to całkiem bezkarnie, bo nic na to poradzić nie mogę. – Święci starcy wódkę piją? – Pątniczka zamrugała długimi rzęsami. – Ależ skąd! Brat Kleopa pije, łódkarz, który jako jedyny ma pozwolenie na Rubieżna pływać. W piciu niepowściągliwy, prawie co wieczór awanturuje się, pieśni ryczy – i to nie zawsze pobożnej treści. A przepędzić go nie można, bo zastąpić nie ma kim. Wszyscy inni boją się nie tylko na wyspę płynąć, ale nawet do tamtego brzegu się przybliżyć. Żadnymi karami się ich nie zmusi! – A to dlaczego? – z niewinną minką spytała ofiarodawczyni. – Co tam takiego

bywa na co dzień. I od razu teraz zacznę. – A posilić się? – zaniepokoił się ojciec szafarz. – Rybki z naszego Jeziora Modrego, pierogów, marynat, pierniczków miodowych...? – Wielkie dzięki, doktorzy nie każą. – Mitrofaniusz poklepał się po lewej stronie piersi i wstał. – Wywary piję, kaszki nudne zajadam, tym żyję. – Cóż, gotów jestem zaprowadzić, gdzie tylko wasza przewielebność każe. – Witalis Sprawdź – Aha. – Nie potrącił jej pijany kierowca – ciągnął martwym głosem Quincy. – To ona była pijanym kierowcą. Wstawiła się u przyjaciółki i o piątej trzydzieści nad ranem wracała do domu. Zanim wpadła na słup telefoniczny, zabiła staruszka, który wyszedł na spacer z psem. Moja córka nie żyje. Staruszek nie żyje. Pies nie żyje. I zgadzam się – telefon do szpitala, to zdecydowanie za mało. – Quincy, przykro mi. Uśmiechnął się smutno. – Mnie też. I ja nie jestem doskonały, Rainie. Niektórych rzeczy, na przykład tego, co naprawdę liczy się w życiu, wszyscy uczymy się przez cierpienie. Kiwnęła głową. Ale wciąż wyglądała, jakby coś ją gnębiło. Niemal czuł, jak kipią w niej słowa. Pochylił się do przodu, jakby mógł siłą woli wydrzeć z niej prawdę. Zeszłej nocy nie skłamał. Rainie fascynowała go. Miał ochotę przytknąć dłoń do jej policzka, przesunąć