Był zupełnie nieruchomy. Gdy uniosła dłoń, złapał ją za nią, ale wyrwała rękę. Dotknęła nieoszpeconej strony jego twarzy, zanurzyła palce we włosy. Jęknął cicho, ledwie słyszalnie. - Ja nie jestem Andreą, a ty nie jesteś Paulem. Musnęła wargami jego usta. Richard walczył z pragnieniem pociągnięcia jej na kolana i zbadania każdego centymetra jej ciała wargami i rękoma. - Nie boję się ciebie, smoku. I zaczynam się zastanawiać, czy twoje dalsze trwanie w pustelni to rzeczywiście najlepsze wyjście dla nas wszystkich... Zanim zdążył odpowiedzieć, uniosła się i zniknęła w ciemnym holu. ROZDZIAŁ ÓSMY - Lauro? - zawołała Kelly z salonu. - Co to jest? Laura wytarła ręce, przerzuciła ręcznik przez ramię i weszła do salonu. Zatrzymała się na widok stosu przewiązanych zieloną wstążką pudełek z balsy. - Sprawdźmy, myszko. Stanęła przy ławie i zobaczyła leżącą na pudełkach kopertę. Wzięła ją i wyjęła ze środka kartkę. „Chciałbym zobaczyć więcej http://www.catering-dietetyczny.net.pl - Ale... - Nie ma żadnego ale. Bo inaczej ja cię przebiorę. Malinda zdawała sobie sprawę, że Jack gotów jest spełnić swoją groźbę. Wściekła zgarnęła ubranie. - To nie będzie konieczne - odparła. - Ale naprawdę nie widzę powodu... - Dziesięć minut. - Jack pogroził jej palcem. - Jak nie będziesz na dworze, przyjdę po ciebie. Dziesięć minut później Malinda była w ogrodzie. Czuła się jak głupia. Miała na sobie dres Jacka i jakąś starą kurtkę, którą znalazła w pralni. Stopy tonęły jej w o trzy numery za dużych kaloszach. Ze swoich rzeczy miała na sobie tylko stanik i majtki oraz
– Doskonale. Frei w tej chwili nie ma w domu. Gra w tenisa i wróci za godzinę. Obejrzyj dom, Lily. Theodore pracuje w swoim gabinecie, ale niebawem skończy i zejdzie na dół. Dziewczyna ogarnęła wzrokiem eleganckie wnętrze. Na końcu olbrzymiego holu olśniącej dębowej posadzce dostrzegła wielki zabytkowy kredens, na którym stały dwie lampy ze złocistymi Sprawdź - Lauro. Był zupełnie nieruchomy. Gdy uniosła dłoń, złapał ją za nią, ale wyrwała rękę. Dotknęła nieoszpeconej strony jego twarzy, zanurzyła palce we włosy. Jęknął cicho, ledwie słyszalnie. - Ja nie jestem Andreą, a ty nie jesteś Paulem. Musnęła wargami jego usta. Richard walczył z pragnieniem pociągnięcia jej na kolana i zbadania każdego centymetra jej ciała wargami i rękoma. - Nie boję się ciebie, smoku. I zaczynam się zastanawiać, czy twoje dalsze trwanie w pustelni to rzeczywiście najlepsze wyjście dla nas wszystkich... Zanim zdążył odpowiedzieć, uniosła się i zniknęła w ciemnym holu.