upodobań ogrodnika, przy okazji ukroiła i sobie plasterek, tylko

- Teraz moja kolej na wypełnienie warunków naszej umowy - zwrócił się do Jodie, kiedy wkroczyli na dziedziniec Castillo. - W końcu tygodnia polecimy do Londynu na ślub twojego eksnarzeczonego. Zamówiłem nocleg w hotelu Cotswold w Lower Slaughter. - Wiem, gdzie to jest. - Jodie przypuszczała, że to bardzo ekskluzywne i drogie miejsce. - Uznałem, że będzie lepiej zatrzymać się w pewnym oddaleniu od twojej rodzinnej miejscowości. - Tak - zgodziła się bez emocji. Wolałaby, żeby nikt się nie zorientował, że mają oddzielne sypialnie. - A w ogóle... Nie jestem pewna, czy powinniśmy tam jechać - dodała z wahaniem. - Wyszłaś za mnie pod tym warunkiem. - Wiem, ale... Lorenzo zmarszczył brwi na widok nieporządnego stosu walizek i pakunków na podłodze holu. - Porozmawiamy o tym później - rzucił na odgłos otwierania wewnętrznych drzwi. Pojawiła się w nich Caterina. - Zapewne zamierzasz mnie stąd wyrzucić? Za późno. Wyjeżdżam. Myślisz, że wygrałeś, Lorenzo? Zostajesz z nic niewartą ruiną i niechcianą żoną. I po co to wszystko? Dla kilku starych malowideł i obietnicy złożonej starcowi - szydziła gorzko. - Razem mogliśmy osiągnąć tak wiele, ale już za późno. Ilia wkrótce po mnie przyjedzie. - Ilia? - zapytał Lorenzo ostro. - Tak. Poznaliśmy się, kiedy był zainteresowany kupnem tego miejsca. Był dla mnie... przyjacielem, ale teraz... - Nadąsała się, a potem uśmiechnęła drapieżnie. - Chciałaś powiedzieć: kochankiem? - skwitował krótko Lorenzo. - Dlaczego miałabym ci odpowiadać? Ale tak, jesteśmy kochankami i pobierzemy się, jak tylko zostanie przeprowadzony jego rozwód. Przysyła po mnie samochód. Odwróciła się, by spojrzeć na Jodie. - Uważaj, żeby Lorenzo nie wykorzystał cię tak jak mnie. A jeżeli to zrobi, lepiej, żeby cię nie zapłodnił, bo zmusi cię do usunięcia dziecka, tak jak mnie. Jodie poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Spojrzała na Lorenza, spodziewając się, że zaprzeczy tym przerażającym oskarżeniom, ale on tylko odwrócił się na pięcie i wyszedł. - To nieprawda - szepnęła Jodie. - Niemożliwe. Lorenzo nigdy by... - Co? Czyżbyś się już w nim zakochała? - szydziła Caterina. - Ty mała idiotko. Nic dla niego nie znaczysz i nigdy nie będziesz. To prawda, Lorenzo zmusił mnie do aborcji. Skoro mi nie wierzysz, zapytaj go. Na pewno powie ci prawdę. - Roześmiała się i przeszła obok Jodie, gdy na dziedziniec wjechał samochód. Jodie nie miała pojęcia, jak długo siedzi sama w ogrodzie Castillo, próbując uspokoić kłębiące się w niej uczucia. To nieprawda, co powiedziała Caterina, powtarzała sobie uparcie. Nie zakochała się w Lorenzu. Pragnęła go tylko, ale pociąg fizyczny to jeszcze nie miłość. Nie mogła przecież kochać mężczyzny, który nie tylko jej nie kochał, ale nawet nie wiedział, co oznacza to słowo. http://www.butychiruca.pl/media/ mam wysoki próg wytrzymałości na ból. Siedziała z daleka od Imogen. Zuzanna dopilnowała, żeby było dość krzeseł, i żeby dziewczyny nie znalazły się obok siebie. Gdy tylko zobaczyła je razem w szpitalu, zrozumiała, że Flic jest wściekła na siostrę. - Chyba wiesz, że Imo poniosła fantazja? - zaatakowała z miejsca terapeutkę, nie tracąc czasu. - Wyszukuje sobie krzyże do dźwigania, bo zawsze ma poczucie winy. - A co z Chloe? - spytała łagodnie Zuzanna. - Ona także fantazjuje? Matthew był przekonany, że wszyscy rozpaczliwie potrzebowali wypoczynku, a jednak kiedy już zaczęli rozmowę, zmęczenie ustąpiło, zupełnie jak sztucznie odepchnięta fala. Zwyciężyła potrzeba prawdy i chęć położenia kresu wszystkim koszmarom tej nocy.

Po obiedzie usiedli razem wokół kominka i nikt nawet się nie zająknął, żeby włączyć telewizor. Niebawem Sylwia zaczęła ziewać i Matthew wezwał dla niej taksówkę, podejrzewając, że przekroczył limit alkoholu. Kiedy potem Flic zaproponowała gorącą czekoladę, uznał, że właściwie czemu nie, skoro tak sobie siedzą jak normalna, zadowolona z życia rodzina... Sprawdź Wreszcie sąsiadka wyszła. Zamknęła frontowe drzwi, powędrowała ścieżką, skręciła w lewo, potem jeszcze raz w lewo. I znikła. Flic odwróciła się od okna, z którego ją obserwowała. Znów miała spocone dłonie. Rzadko się pociła. Teraz albo nigdy. Wysunęła się z pokoju i podeszła do schodów, znacznie węższych niż w Aethiopii, wyłożonych przetartą i pachnącą wilgocią wykładziną. Ruszyła na górę. Czworo drzwi, dwoje uchylonych. Łazienka i ubikacja. Przekręciła gałkę w drzwiach najbliższych łazienki i zajrzała do