przyzwyczajenia zostawiła ją na pianinie, wchodząc do domu.

wyjmując butelkę z wodą. - Chce ci się pić? Nie musisz rozmawiać, wystarczy, że kiwniesz głową. Kiwnął. Wielkie brązowe oczy patrzyły nieufnie. Kobieta odkręciła butelkę i podała chłopcu. - Proszę, pij. an43 139 Chwycił butelkę obiema dłońmi: jeszcze trochę pulchnymi jak u bobasa, ale zmieniającymi się już powoli w ręce dużego chłopca. Pił zachłannie wodę, aż ściekała mu na koszulkę. Kiedy wyżłopał już połowę, Diaz delikatnie go powstrzymał. - Powoli, chiquis. Pochorujesz się, jeśli wypijesz za dużo zbyt szybko. - Co to znaczy? - spytał Max, patrząc na niego. - Chiquis? - upewnił się Diaz. chłopiec kiwnął głową. - Smark. Chłopiec zachichotał, a potem zakrył sobie rączką usta. - Rozmawiałem - powiedział. - No trudno, musisz teraz powiedzieć o tym mamie - nachylił się nad nim Diaz i podniósł Maksa z ziemi. - No, chodźmy teraz do niej. http://www.blacha-trapezowa.info.pl/media/ - Pani Winborn? - Przy telefonie. an43 396 - Nazywam się Milla Edge. Jestem założycielką organizacji znanej jako Poszukiwacze, która pomaga w odnalezieniu zaginionych i porwanych dzieci. - Tak, oczywiście - odpowiedziała uprzejmie Rhonda. - To zbożny cel, chętnie wspomożemy... - Nie - przerwała jej szybko Milla - to nie jest żaden telemarketing. Chodzi o pani adoptowanego syna. Cisza. Milla nie słyszała nawet oddechu Rhondy.

kącikach niebieskich oczu, ciemny blondyn bez widocznej siwizny we włosach. Rhonda była kobietą średniego wzrostu o bardzo jasnych, elegancko uczesanych włosach, miała delikatny makijaż. Na jej szczupłej sylwetce dobrze prezentowały się proste spodnie i szykowny błękitny sweter pasujący kolorem do szarych oczu kobiety Milla Sprawdź Moja świetna orientacja w tej materii pozwala mi stwierdzić ponadto, że była to karta AT&T, kupiona zapewne w Wal-Marcie lub w jednym ze stu tysięcy innych możliwych miejsc. Milla także czasem kupowała karty telefoniczne, bo nie wszędzie można było polegać na komórce. Ale wątpiła, by Olivia kiedykolwiek stosowała tę tanią sztuczkę dla plebsu. Jeśli musiała zadzwonić skądś, gdzie komórka nie miała zasięgu, to po prostu wyciągała kartę kredytową, nie licząc się z kosztami. - Podsumujmy fakty - chrząknęła Milla, wracając do tematu. - Wczoraj, późnym popołudniem ktoś dzwoni na moją komórkę, wystawiając mi Diaza. Mężczyzna. Nie pamiętam numeru, ale sprawdzę, czy zgadza się z tym dzisiejszym. Zarówno Brian, jak i ja myśleliśmy, że może to być pułapka - nie na nas, raczej na Diaza.