godziny na godzinę się pogarszała.

wypuszcza z płuc powietrze kwaśne od strachu i taniego wina. Znów miał szczęście. Odwraca się do Podhoreckiego. – O życie też byś tak spokojnie grał? – pyta i zagląda mu w oczy. Podhorecki nie odpowiada. Otwiera tylko usta. Chce rzucić Swiderskiemu trente et le va, ale nieznajomy przebija go krótkim va banque. Zagina ostatni róg swojej karty i wyciąga z kieszeni surduta spasioną sakiewkę. Na blat spada srebrne gradobicie. Bah! – graczami wstrząsa dźwięk wystrzału korka od szampana. – Zwycięzca stawia – śmieje się nieznajomy, jakby czuł się już triumfatorem, i wle- 33/86 wa do gardła całą zawartość kielicha. Podhorecki ani na moment nie odwraca wzroku od swojej karty. Nawet kiedy Gruszczyński http://www.bhp-nabudowie.com.pl 6 Wysłuchajmy również drugiej strony (łac.). mnie mądrość, żebym nie drżał wciąż o moich najbliższych, lecz pamiętał o wieczności, daj mi twardość, żebym mógł oprzeć się pokusom, żebym... Jednym słowem, modlitwa była długa, ponieważ próśb do Najwyższego miał Matwiej Bencjonowicz mnóstwo i nudno byłoby wszystkie wyliczać. Nikt modlącemu się nie przeszkadzał, nikt nie gapił się na przyzwoicie wyglądającego pana, wycierającego sobie kolana pośrodku chodnika – przechodnie obchodzili go z szacunkiem, tym bardziej że sceny tego rodzaju były w Nowym Araracie na porządku dziennym. Jedyną rzeczą, która odrywała urzędnika od oczyszczającego duszę zajęcia, był dochodzący z ganku szkoły dźwięczny dziecięcy śmiech. Tam, w otoczeniu stadka małych chłopców, siedział jakiś mężczyzna w miękkim kapeluszu i widać było, że mu z urwisami wesoło, im zaś wesoło z nim. Berdyczowski kilka razy oglądał się z rozdrażnieniem w stronę,

– Nie rozumiem – mamrotał Chuckie. – Strzelanina w szkole? U nas nie zdarzają się takie rzeczy. – Zostaw radio na kanale trzecim. Będą podawać wszystkie meldunki. – Wrzuciła bieg i zjechała na jezdnię. Byli na Main Street, dobre piętnaście minut jazdy od K-8. A Rainie wiedziała, że w ciągu kwadransa może się dużo wydarzyć. – To niemożliwe – nie przestawał bełkotać Chuckie. – Do diabła, nie mamy tu nawet Sprawdź delikatnej i drogiej. Nie wiedziała, co na nią tak działa. Był silny, inteligentny, wymagający. Nigdy nie próbowała szukać mężczyzny, który byłby dla niej wyzwaniem. Zawsze wybierała zwolenników seksu bez zobowiązań. Nie zadawali zbyt wielu pytań. Tak było bezpieczniej. Spojrzała na Quincy’ego. Spod rozpiętej pod szyją koszuli wystawały kępki ciemnych włosów. Podniosła wzrok na jego twarz, na niebieskie oczy o badawczym spojrzeniu, które widziały zbyt dużo. Odruchowo cofnęła się o krok, oszołomiona i nagle przestraszona. Musnął ustami jej policzek. – Nie jestem twoim terapeutą, Rainie. – Wiem. Dotknął wargami drugiego policzka. Były ciepłe, twarde i suche. – Nie wiem, co się ze mną dzieje. W tych sprawach mam swoje zasady. – Poczuła jego usta na szyi. Odchyliła głowę do tyłu. Wiedziała, że nie powinna. Pocałunek był lekki.