- Mogłabyś zostać.

331 - Mo¿e sadził, ¿e własnie jego szukamy. ¯e mamy klucz albo ¿e chcemy włamac sie do srodka. Kto wie? - Nick podszedł do furgonetki i otworzył drzwi - Jedzmy stad. Marla nie oponowała. Nagle ogarneły ja złe przeczucia. Wsiedli do samochodu i ruszyli na południe. Nick niewiele mówił, patrzył na droge ze zmarszczonymi brwiami, sciskajac nerwowo kierownice. - Jestes umówiona z Paterno, tak? - Tak. Mam adres komisariatu. - Marla wyciagneła z torebki wizytówke detektywa. - Wiesz, nikt nie znalazł torebki, która miałam przy sobie w dniu wypadku, wiec nie mam ¿adnego dokumentu potwierdzajacego moja to¿samosc. Nie mam dowodu osobistego, pieniedzy, nic. Zakładam, ¿e miałam w niej prawo jazdy, karty kredytowe, zapewne tak¿e klucze i pilota do drzwi gara¿owych. - Nie znalezli przy tobie torebki? - Nick wjechał na most. Marla patrzyła na spokojne wody oceanu. Na horyzoncie dostrzegła kilka kutrów rybackich i trawlerów. Niebo pociemniało, w strone ladu ciagneły znad oceanu geste, szare http://www.betondekoracyjny.info.pl/media/ spoczywałaby w trumnie. Vianca podała jej jednorazowy kubek. - To wszystko... nie, chwileczkę. - Shelby nie jadła od wielu godzin, ale z wrażenia zapomniała o głodzie i dopiero teraz zaburczało jej w żołądku i nie mogła się oprzeć eksponowanym przy kasie słodyczom. Chwyciła torebkę orzechowych cukierków M&M. - Proszę jeszcze to doliczyć. - Si. - Vianca wstukała kod, szybko poruszając idealnie wypielęgnowanymi paznokciami po klawiaturze. Cały czas unikała wzroku Shelby. - Dolar osiemdziesiąt dziewięć - oznajmiła. Shelby wręczyła jej banknot pięciodolarowy, zaczekała na resztę i podeszła do lady, gdzie stały trzy różnie oznaczone, chromowane dzbanki z kawą. Wlała sobie bezkofeinową i otworzyła torebkę ze śmietanką w proszku. Drzwi znowu się otworzyły, ale Shelby nawet tego nie zauważyła, zajęta mieszaniem kawy. Podniosła kubek do ust, posmakowała gorącej kawy i zaczęła rozmyślać nad tym, jak dostać się do gabinetu ojca. Mogłaby spróbować się włamać albo ukraść klucze, albo złożyć mu wizytę, a potem ukryć się w toalecie, albo... 125 - Pani nazywa się Shelby Cole!

Kiedy byli dziecmi, łaziła za nim jak pies. Wtedy, zanim ich drogi sie rozeszły, zanim oboje wpadli w swoje własne, odrebne kłopoty, nawet ja lubił. Ale stare, dobre czasy mineły i nigdy nie wróca. - Co słychac, Cherise? - U mnie wszystko w porzadku - powiedziała głosem nie Sprawdź był raczej typem samotnika, człowieka, który lepiej czuje sie sam ni¿ w tłumie. - Dlaczego tu przyjechałes? - spytała, kiedy winda zatrzymała sie na trzecim pietrze. - To znaczy... nie do domu, ale w ogóle, do San Francisco. - Myslałem, ¿e wiesz. Alex uwa¿a, ¿e firma potrzebuje pomocy. -Zmru¿ył oczy. - Przynajmniej tak mówi. 207 - Ale ty mu nie wierzysz? - spytała, idac obok niego korytarzem otaczajacym klatke schodowa. Zza zamknietych drzwi pokoju Cissy dochodziła głosna muzyka. Marla zapukała i wsuneła głowe w uchylone drzwi. Cissy, ze słuchawka telefonu w rece, skrzywiła sie na widok