– Posłuchaj, minęło sporo czasu i naprawdę nie wiem, co wtedy chodziło jej po głowie.

serwetnik, keczup i musztarda na wyciągnięcie ręki. Przejrzał spłowiała kartę dań, złożył zamówienie u wysokiej kelnerki z rudym kokiem, który dodawał jej dobre dziesięć centymetrów wzrostu, i rozłożył gazetę na stole. Czytał najnowsze doniesienia w sprawie morderstwa sióstr Springer i zajadał amerykańskie śniadanie – dwa jaja, pięć kiełbasek, smażone ziemniaki i sterta tostów. Kelnerka pilnowała, by ciągle miał pod dostatkiem kawy, o wodę z lodem musiał się upomnieć. Jedzenie było sycące, choć nie zaspokoiłoby smakosza. Kiedy już uporał się z ostatnim ziemniakiem, złożył gazetę i wtedy zobaczył reklamę, która sprawiła, że serce stanęło mu w piersi. Była to reklama katolickiego sklepiku dobroczynnego; krzyż i litera „A”, splecione w charakterystyczny sposób, były aż zbyt znajome. To samo logo widniało na naklejce na przedniej szybie chevroleta, widział to w San Juan Capistrano. Symbol świętego Augustyna. Chwilę wpatrywał się w gazetę i zaraz zapytał kelnerkę, czy mają w lokalu bezprzewodowy dostęp do sieci. Patrzyła na niego jak na wariata, więc zapłacił i pojechał do kawiarni, w której wiedział, że jest wifi. Zamówił kawę, której wcale nie potrzebował, usiadł na wytartej kanapie i włączył komputer. Przy akompaniamencie jazzu, syku ekspresu ciśnieniowego i warkotu młynków do kawy http://www.betondekoracyjny.com.pl/media/ Wracali na górę. Hayes nie mógł się powstrzymać, by nie palnąć Bentzowi wykładu: – Wsiadłeś z nią do samochodu. Wybieraliście się na przejażdżkę? Do cholery, Bentz. Szczęście, że nie pociągnęła cię za sobą. Nie pojmuję tego. Śledzi cię i znika. I dlaczego tak bardzo lubi skakać do wody? – Nie wiem – mruknął Bentz. Utykał, idąc stromą ścieżką prowadzącą na parking, kolano ostro dawało mu się we znaki. Na pewno odnowiły się stare obrażenia. – Na górze musisz mi oddać broń – ciągnął Hayes. – Musimy sprawdzić, czy nie strzelałeś. – Nie strzelałem. – Itak... – Wiem, wiem. Powrót na parking zajął im prawie piętnaście minut. Bentz był mokry od potu i obolały. Spojrzał na srebrny samochód, którym jeździła Jennifer. Prezent, jak powiedziała. Ani razu

Akurat tego dnia słońce się nie popisało, nadciągająca mgła zasłaniała horyzont, sprawiała, że morze zlewało się z niebem. Spacerowicze na molo i plaży przyspieszali kroku. Byli tu kilka razy z Jennifer, raz nawet świętowali tu jej urodziny, ale wspomnienie było blade i nie starał się go ożywić. Zastanawiał się, czy przychodziła tu z Jamesem, chociaż to nieważne. Już nie. Przed laty bardzo go zranili tym romansem. Za drugim razem bolało już mniej. Podświadomie się tego spodziewał i ukrył się w emocjonalnym pancerzu czy jak to Sprawdź Augustyna. Nazwała się Ramona Salazar. – Należał? – Tak, w tym rzecz. Umarła rok temu. , Chwila ciszy, a potem Bentz zapytał: – A co się stało z samochodem? – Nadal zarejestrowany na jej nazwisko. – Masz adres? – Tak, ten sam, gdzie mieszkała za życia. Samochód pewnie sprzedano, ale nowy właściciel go nie przerejestrował. – Ciekawe dlaczego. – No właśnie. Może ktoś zrobił to celowo, a może jeździ nim po prostu ktoś z jej rodziny. – Sprawdzę. – Dobrze. Mam też coś o kilku astrologach imieniem Phyllis, ale nic konkretnego. Phyllis Manabi czyta tarota na Long Beach. – Montoya zmrużył oczy. – Mniej więcej piętnaście lat