chociaż myślała jedynie o tym, że John może zabić Emmę.

Wszyscy, którzy o niej wspominali, mówili o baletowych umiejętnościach Maureen z takim zachwytem, że Laura mogłaby być zazdrosna. Ale to uczucie - przynajmniej wobec zawodowych tancerzy oraz koleżanek i kolegów uczących się tańca klasycznego - jest jej obce. Jeśli ktoś jest naprawdę dobry, podziwia go bez cienia zazdrości. - Tyle że to trochę potrwa - ciągnie mistrz. - A tymczasem brakuje nam tancerki w obsadzie Giselle. Laurze obiło się o uszy, że Julien Rousselin pracuje ze swoimi podopiecznymi nad tym baletem, który ma być wystawiony w miejskim teatrze. - Premiera ma się odbyć za trzy miesiące i nie ma możliwości, żeby do tego czasu Maureen mogła wystąpić. Laura próbuje zgasić w sobie rodzącą się nadzieję. Nie, to niemożliwe, żeby mi zaproponował zastąpienie Maureen, jego najzdolniejszej uczennicy. Byłby to nadmiar szczęścia, na które niczym sobie nie zasłużyłam, zwłaszcza po tym, co dziś zademonstrowałam. Mimo to pyta nieśmiało: - Czy chodzi o rolę Mirty? Większość dziewcząt śniących o karierze tancerki marzy o roli Giselle, tytułowej bohaterki baletu, który obok Jeziora łabędziego i Dziadka do orzechów należy do stałego repertuaru szanujących się teatrów. Laura jednak jest skromna w swych pragnieniach. Dla niej szczytem szczęścia byłaby rola Mirty. - Nie, brakuje nam Giselle - mówi Julien Rousselin. Laura wciąż nie dopuszcza do siebie jedynego możliwego wyjaśnienia faktu, że zatrzymał ją po lekcji. - Trzy miesiące to trochę mało na nauczenie się roli od początku - ciągnie nauczyciel - ale nie jest to nie możliwe. Laura nie wytrzymuje napięcia. - Ja? - pyta z niedowierzaniem. - Sądzi pan, że mogłabym...? - A jak ty myślisz? - Nie wiem... Nie jestem pewna, zwłaszcza po tym moim dzisiejszym koszmarnym jęte. Ale... bardzo bym chciała spróbować. Julien Rousselin uśmiecha się. - Każdej tancerce wcześniej czy później zdarza się wylądować na pupie - mówi, poklepując ją przyjacielsko po ramieniu. - A ty w dodatku zrobiłaś to całkiem sprawnie. Laura wie, co mistrz ma na myśli. Umiejętność padania w ten sposób, żeby chronić stawy i ścięgna, jest u tancerzy równie istotna, jak trzymanie właściwej pozycji i poprawne wykonywaniu skoków i figur. Giselle, myśli rozmarzona. Rola, w której występowały największe primabaleriny, Anna Pawłowa, Alicia Alonso, Carla Franci... - Zrobię wszystko, żeby nauczyć się tej roli - mówi pośpiesznie, w obawie że mistrz się rozmyśli. 14 Tym razem Laura podjeżdża pod dom Greenwoodów punktualnie o dwunastej. Już następnego dnia po rozmowie z Julienem Rousselinem rozpoczęły się codzienne próby do Giselle. Czasu było na tyle mało, że mistrz nalegał, by ćwiczyć również w weekendy, ale na prośbę Laury zgodził się, by sobotnie próby, podczas których jej obecność będzie konieczna, odbywały przed południem. Tej soboty rozpoczęli o dziewiątej, a skończyli po wpół do dwunastej. Laura, nie chcąc tracić czasu, nie wzięła prysznica, nawet się nie przebrała, narzuciła tylko na trykot sięgający do połowy uda T - shirt. Próba była tak wyczerpująca, że w czasie półgodzinnej jazdy Laurze nie udaje się ochłonąć. Zanim wysiada z samochodu, zerka we wsteczne lusterko. Wygląda okropnie. Włosy, zwinięte na karku w kok, w czasie próby zdążyły się przetłuścić i lepią się do głowy. Trudno, nic z tym nie zrobi. Będzie musiała poczekać do popołudniowej drzemki swojej podopiecznej i wtedy zrobi ze sobą porządek. Wysiada z samochodu i, jak na złość, pierwszą spotkaną osobą jest ktoś, komu najmniej chciałaby się pokazywać w takim stanie - brat Grace. Dopiero później, kiedy po zamienieniu z nim kilku chaotycznych zdań biegnie do połączonego z holem salonu, gdzie - jak ją poinformował - czeka na nią jego matka, przez głowę przebiega jej myśl, że spotkanie z nim nie było przypadkowe. W zachowaniu chłopaka było coś, co nasuwa jej przypuszczenie, że na nią czekał. Ale może tylko sobie to roi? Zresztą nie pora, żeby o tym myśleć. Pani Greenwood, która siedzi na kanapie, z torbą przerzuconą przez ramię, na widok Laury podnosi się i znacząco zerka na zegarek. Laura robi to samo. Spóźniła się cztery minuty, nie aż tak bardzo, żeby sobie zasłużyć na pełne nagany spojrzenie, jakim obrzuca ją pracodawczyni. Mimo to próbuje się tłumaczyć: - Przepraszam, ale przy drzwiach zatrzymał mnie pani syn. http://www.beton-dekoracyjny.org.pl w kącie łóżko z przejrzystą zasłonką ściągniętą strojną satynową wstążką nad bogato rzeźbionym zagłówkiem. Natychmiast przyszła Laurze do głowy bajka o księżniczce na ziarnku grochu, bo mała dziewczynka będzie musiała używać stołeczka, żeby się wdrapać na tak wysokie łóżko. Zdaniem Laury, pomyślał o wszystkim. Zajrzała do szafy i szuflad. Znalazła w nich mnóstwo ubrań w trzech rozmiarach. Uświadomiła sobie, że on naprawdę nic nie wie o własnej córce. Wróciła do swojego pokoju, otworzyła walizkę i wyjęła teczkę, którą zaledwie dwa dni temu dostała od Katherine Davenport, właścicielki firmy „Pani domu". Ze zdjęcia patrzyła na nią mała, ciemnowłosa dziewczynka ze słodkim uśmiechem i oczyma tak błękitnymi jak niebo w słoneczny

opowiedziała jakąś bajkę... naturalnie ze szczęśliwym zakończeniem. – Znów pochylił się ku niej. – Czy sądzisz, że gdybym naprawdę mocno tego zapragnął, wróżka Jasmine machnęłaby dla mnie swą magiczną różdżką? ROZDZIAŁ DWUNASTY – Lily, kiedy ugotujesz wszystkie te potrawy? – spytała Freya, gdy Sprawdź przepraszam, że tak krzyczałem. - Chwycił ją za rękę. Malinda wiedziała, że Jack wierzy w przekonywającą siłę swego dotyku i doświadczyła tego już kilka razy, ale znowu poczuła się dziwnie. Ciepło i delikatność jego uścisku pozbawiły ją tchu, a poczucie winy w jego spojrzeniu głęboko wzruszyło... Opuściła głowę i patrzyła na ich złączone ręce. JEDNA DLA PIĘCIU 79 - Przeprosiny nie są konieczne - powiedziała cicho. - Strasznie dużo rzeczy mi się przypomniało, kiedy wyciągnąłem z szafy tę koszulę - mówił Jack i gładził ją po ręce. - Laurel krochmaliła moje koszule albo raczej odsyłała je do krochmalenia. To, według niej,