Była już na krawędzi snu, kiedy usłyszała skrzypnięcie drzwi sypialni Lorenza. Leżała, wstrzymując oddech, ale kroki bez najmniejszego wahania minęły jej drzwi.

odczuwał bliskość Karo w domu niż przy jej grobie, ale skoro dziewczynkom na tym zależało, chodził z nimi bez protestu. Z góry ustalone czynności zdawały się przynosić im nieco pociechy i chociaż Matthew wolałby czasem wyrwać się spod tego jarzma, nigdy tego nie próbował. Ze statusu outsidera awansował na członka klanu. Bywał niekiedy przytłoczony tą nowo nabytą, niemal nienaturalną uprzejmością pasierbic, ale pozwalał się nią otaczać, szczęśliwy, że wreszcie ustąpiła dawna wrogość. Jego siły witalne i tak były ograniczone. Miesiące ciągłych utarczek, obaw o trwałość małżeństwa, potem koszmar śmierci i konieczność ułożenia stosunków w domu na nowo ze względu na dobro innych osób mocno je podkopały. Po pracy nie stać go było na nic więcej, wolał już dopasować się do świata panien Walters. Teraz najbardziej potrzebował na swoim osobistym wykresie gładkich linii, bez żadnych ostrych wzniesień i spadków, bez bólu, ale i bez euforii, bez czegokolwiek, co zakłóciłoby obecny spokój. Kiedy wróciwszy w niedzielę z cmentarza zastali w domu Zuzannę, która wprosiła się na lunch, Matthew od razu się najeżył. Niesłusznie, gdyż przyjaciółka Karo odnosiła się do niego przyzwoicie zarówno podczas procesu, jak później, ale nic na to nie http://www.beton-architektoniczny.edu.pl/media/ Drzwi do Cichego Pokoju były zamknięte. Zapukała. Wewnątrz grało radio, ale Karolina nie otworzyła. - Karo? - Izabela poruszyła gałką. Drzwi ani drgnęły - musiały być zamknięte na klucz. Karolina nigdy się nie zamykała. - Karo! Ze środka dobiegały tylko ciche, melodyjne dźwięki. W oddali - pewnie w ogrodzie - rozległo się szczekanie Kahlego - głośne, ponaglające, inne niż zwykle. Izabela zapukała mocniej, a potem znów spróbowała przekręcić gałkę. - Karo, nic ci nie jest?

- Nam? - Nareszcie otworzyła oczy. - Ale to przecież już w ten weekend? - Od jutra do niedzieli wieczorem. - To nie mogę. - Dlaczego? - Po pierwsze, ze względu na moje zamówienie. Mam spore Sprawdź - Biedny stary John... - westchnęła Chloe. Imogen stała oparta o jedną z szafek i nic nie mówiła. - Dobrze się czujesz, Imo? - spytała Zuzanna. - Jasne, że nie! - wybuchnęła nagle Flic. - Jak my wszystkie! Ale może poczułybyśmy się lepiej, gdyby on się stąd wyniósł! Matthew ją zignorował. - Jeszcze coś, Sylwio? - zwrócił się do teściowej. - Może powinniśmy się z kimś skontaktować w sprawie Johna? - Same to zrobimy! - wrzasnęła Flic. Nagle z oczu trysnęły jej łzy złości. - Mówiłam ci, Groosi, dłużej go tu nie zniosę, rozumiesz? - Cała się trzęsła. - Flic, to nam nie pomaga... - Proszę, obiecaj mi, że nie pozwolisz mu dalej tu mieszkać! Bo