Władca podniósł wzrok na Bryana i wybuchnął śmiechem.

nią przywitać. Wpuść mnie. Na minutę. - Dobrze, wejdź, ale zostań w holu. Pójdę ją zapytać, czy zejdzie do ciebie. Bobby przestąpił próg, po czym odwrócił się. - Hej, czemu w ogóle za mną poszedłeś? - Nie wiem. Przeczucie - odparł Duży Jim. - Ja tylko powiem Stacey „cześć" i pójdę sobie. Bobby jęknął. - No coraz lepiej! Twój cień też przylazł. Czy ja nie mogę spokojnie zobaczyć się z moją dziewczyną? Murzyn spojrzał w stronę furtki. Ścieżką biegł zdyszany Barry Larson. - Jim, co tak nagle wypadłeś z klubu? Przecież jeszcze nie skończyliśmy dzisiejszego występu. - Zarządzam przerwę. Do diabła, Barry, nie musisz się mnie trzymać jak matczynej spódnicy. Barry wyglądał na zranionego tą uwagą. - Przepraszam, po prostu myślałem, że coś się stało. - No dobra, wejdź. Zaraz pójdziemy dalej grać. Bobby zmusił się do uśmiechu. http://www.bassety-adopcje.pl/media/ - Kiedy przyjdzie jego prawnik? - Lada moment. - Czy on w ogóle wspomniał, że bez prawnika nic nie powie? - Nie. - Dobrze, to teraz ja z nim spróbuję - zdecydował Sean. Wszedł po pokoju przesłuchań i usiadł naprzeciwko chłopaka. Ma dopiero niewiele ponad dwadzieścia lat, pomyślał. Ujrzał dziwnie chytre spojrzenie orzechowych, właściwie żółtawych oczu Cala, które nagle przypomniały mu oczy węża. - Czemu kręciłeś się wokół szpitala? - A kto powiedział, że się kręciłem? - Pielęgniarka, która cię widziała. Cal uśmiechnął się z satysfakcją. RS

- Słyszałeś. Po co, kurwa, wybierasz się na cmentarz? Chłopakowi dosłownie opadła szczęka. - Nie ma pan prawa mówić do mnie w ten sposób. Powiem mamie. - Jazda, leć, poskarż się. Ale najpierw powiesz mi, co będziecie robić na cmentarzu. Poskutkowało. Sprawdź Uniósł wzrok, czując na sobie spojrzenie Kelsey. Wpatrywała się w niego. Nachylił się, najbliżej jak mógł. - Dziś wieczorem nie pójdziesz już nigdzie, prawda? Zmarszczyła brwi. - Przecież jestem tutaj, z przyjaciółmi. - Zostań z nimi - poradził. Wstał. - Muszę już lecieć. Bardzo miły wieczór. Nate, daj mi rachunek, udowodnię dzięki temu, że dobrze mi idzie w pracy. Nate uśmiechnął się. - Nie, tutaj ja jestem gospodarzem. Możesz zapłacić na przykład... w poniedziałek. Wypróbujemy