Tuż za nim stała Malinda Compton czyli Panna Doskonalska. Z daleka wydawała się tylko subtelna, z bliska od razu wprawiała człowieka w zakłopotanie. Arystokratyczna, nietykalna... obca. Od czubka miodowozłotego koka po podeszwy eleganckich pantofli reprezentowała dokładnie to, czym on nie był. Słowem - osoba kulturalna. Mimowolnie zrobił krok do tyłu, myśląc tylko o ucieczce. Malinda podeszła do niego z wyciągniętą ręką. - Jestem Malinda Compton. Cecile mówiła, że chce się pan ze mną widzieć. Wyciągnięta, ku niemu dłoń, tak jak cała reszta, była pełna wdzięku i bardzo kobieca. Niechętnie podał swoją.' - Jack Brannan. Miękkość jej dłoni uświadomiła mu twardość własnej, a pewność uścisku skłoniła do szacunku. Z uznaniem przyjął zarówno miękkość, jak i pewność. 12 JEDNA DLA PIĘCIU - Czym mogę panu służyć? - zapytała wskazując mu http://www.badaniekliniczne.com.pl – Prawdopodobnie. – Na czyje zlecenie? – Nie wiem. Być może na własny rachunek. Dopiero teraz Kondor nieco się ożywił. – Jak to na własny rachunek? Co to znaczy? – Ta kobieta była kiedyś kochanką Powersa. – To nie musi nic znaczyć. – Kondor włożył zdjęcia do koperty. – Słusznie, ale jest coś jeszcze. Russell nie żyje. Uderzenia w szyję i splot słoneczny. Śmiertelny cios w tchawicę. Tym razem czysta, profesjonalna robota. – Powers? Cholera! Jaki motyw? – Ta kobieta była również kochanką Russella. – Czyżby sprawa osobista?
– Tak, ale to oczywiście tylko plotki. – A co z senatorem Jacobsonem? Czy nie tak to właśnie wyglądało? Prymusowaty porucznik nagle spoważniał. – Senator Jacobson? – Tak. – Luke pochylił się w jego stronę. – Mam powody przypuszczać, że senator Jacobson nie był ani sam, ani w hotelu, kiedy go zastrzelono. Sprawdź Wyobraziła sobie Kate, która najpierw coś mówi, a potem śmieje się, patrząc na męża. Widziała, jak marzy z półprzymkniętymi oczami, kiedy wydawało jej się, że nikt na nią nie patrzy. Mijały kolejne minuty. Obrazy Kate zaczęły się tak nawarstwiać, że nie była już w stanie myśleć o niczym innym. Julianna otworzyła oczy i uśmiechnęła się – uśmiechem Kate. Szybko, szczerze i ciepło. Uśmiech lekko zmienił wyraz jej twarzy. Uśmiechnęła się raz jeszcze i tym razem wypadło to dużo naturalniej. Jakby w taki sposób robiła to od lat. – Witam serdecznie w ,,Uncommon Bean’’ – powiedziała. – Czym mogę służyć? Nie zabrzmiało to tak jak powinno. Julianna skrzywiła się na dźwięk swego głosu. Kate mówiła inaczej, przeciągając samogłoski i nadając