ciemnym rogu. Szkoda. Diaz mógłby tam na niego czekać i uprzejmie wyprowadzić przez pobliskie drzwi w callejon, alejkę na zewnątrz. W tym tłumie nikt by niczego nie zauważył, a nawet gdyby, nie zwróciłby uwagi. Diaz czekał ukryty w cieniu, jego uwaga wciąż skierowana była na jednego człowieka. Tuż przed świtem Enrique wstał i poklepał po plecach swoich kumpli, wymieniając z nimi głośne i wesołe przekleństwa - jeśli tak można określić ten agresywny pijacki bełkot. Prawdopodobnie ukradł już wystarczająco dużo, to była udana noc. Kiedy ludzie po trzeźwieją, mogą równie dobrze pomyśleć, że tak szampańsko się bawili, iż sami przepuścili całą forsę. Kiedy Enrique otworzył drzwi, świeże powietrze nie zdołało ani trochę naruszyć szarej masy gęstego dymu wypełniającego wnętrze an43 326 knajpy. Diaz leniwie ruszył się ze swego miejsca, starając się dotrzeć do drzwi tuż po Enrique. Szedł swobodnie, niespiesznie, by nikt nie powziął najmniejszych podejrzeń. Jak tylko zamknęły się za nimi drzwi, dłoń Diaza zasłoniła usta http://www.audi-a5.com.pl uzyskać jedynie połączenie lokalne, żadnych międzymiastowych. Milla siedziała, wpatrując się intensywnie w aparat, usiłując przypomnieć sobie kombinację cyfr, która pozwoliłaby przenieść koszt połączenia na jej domowy telefon. Ale jedynym numerem, który zdołała sobie przypomnieć, był jej osobisty numer ubezpieczenia. Wiedziała, że zdecydowanie nie o to chodzi. Wrócił Diaz i zastał ją medytującą nad telefonem. - Co robisz? - Próbuję zadzwonić do biura. - Po co? - zapytał zwyczajnie. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, odpowiedź wydawała się jej oczywista. - Bo minęły już trzy tygodnie i muszę sprawdzić, co tam się
można pociągnąć. Chyba mamy tu już cały kłębek. Milla uśmiechnęła się lekko, a Diaz sięgnął po jej bagaże. Poszedł przodem, przez małą recepcję, gdzie pracownik hotelu zaszczycił ich przelotnym spojrzeniem, by szybko wrócić do swoich zajęć. Hotel okazał się schludnym i całkiem przyjemnym miejscem, mała winda zatrzymała się na parterze z cichym sykiem. Sprawdź Milla zaśmiała się. Nie, True nie był obrażalski. Uświadomiła sobie, że od bardzo dawna o nim nie myślała. W zasadzie jej myśli kręciły się wokół dwóch kwestii: pracy i Diaza. - Zadzwoniłam do niego sama z przeprosinami - ciągnęła Susanna. - Rozmowa zeszła na inne sprawy i usłyszałam, że masz jakiś trop prowadzący do porywacza Justina. Jak ten facet się nazywa? Diego? Diaz? an43 319 - Ech, nic z tego nie wyszło - powiedziała Milla, instynktownie powstrzymując się od mówienia o Diazie. Teraz, kiedy już wiedziała, czym on się zajmuje, rozumiała, że lepiej powiedzieć za mało niż za