Poradzi sobie. Gdyby potrzebował pomocy, dałby znać, prawda? Wpatrywał się w zdjęcie Yolandy Va!dez Salazar. – O co ci chodzi? – zapytał ją. Czy jest na tyle podobna do pierwszej żony Bentza, że mogłaby ją udawać? Czy ma coś wspólnego ze śmiercią Shany Mcintyre? I Lorraine Newell? Pstrykał długopisem, nie odrywając wzroku od ekranu. A zamordowane bliźniaczki? Czy to ona kryje się za zabójstwem, które na pierwszy rzut oka jest identyczne ze zbrodnią sprzed dwunastu lat? Kiedy zginął Mario, miała mniej więcej dwadzieścia lat. Była młodsza od ofiar, pierwszej pary bliźniaczek. – Nie – powiedział na głos i rozparł się na krześle. – To się kupy nie trzyma. Kobieta na monitorze patrzyła na niego tępym wzorkiem. Morderczyni? Autorka planu nękania Bentza? Skoro tak, musiała kilka razy wybrać się do Nowego Orleanu. Postanowił, że pomoże kolegom z Kalifornii i sam sprawdzi wyciągi z jej kart kredytowych, sprawdzi, czy w ciągu ostatniego roku wybierała się do Nowego Orleanu. A potem wszystko, co znajdzie, przekaże Jonasowi Hayesowi z LAPD. Uśmiechał się na myśl, że psuje jej szyki, skomplikuje rozgrywkę. – Już po wszystkim – powiedział do fotografii. – Zadarłaś z niewłaściwym facetem. – Co tu się wydarzyło, do cholery? – Hayes starał się przekrzyczeć szum morza i http://www.aptekavitaminka.pl Nie zostawiła listu w widocznym miejscu. Jakby się wahała. Albo czekała. Nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji. Wtedy, gdy znalazł list, odepchnął od siebie wątpliwości i wytłumaczył sobie, że Jennifer sknociła nawet własną śmierć, tak samo jak sknociła wiele rzeczy w życiu. Teraz powróciły stare pytania. A jeśli jej śmierć nie była samobójstwem? A jeśli to nie ona siedziała za kierownicą? A jeśli to była inna kobieta, którą zidentyfikował i pochował jako własną żonę? Kto, do cholery, rozkłada się w tym grobie? Zrobiło mu się niedobrze na tę myśl i szybko zawrócił z tej niebezpiecznej, krętej ścieżki. Wsiadł do samochodu i pojechał kilka kilometrów dalej, na cmentarz, gdzie, jak sądził, spoczywa Jennifer. Zaparkował w cieniu wielkiego dębu, wyjął portfel i odnalazł wyświechtaną wizytówkę detektywa Jonasa Hayesa z wydziału policji Los Angeles. Nosił ją
Nigdzie ani śladu kobiety w czerwonej sukience. W ogóle nikogo. Odwróciwszy się, popatrzył na wszystkie strony. Na darmo. Gdzie ona się podziała? Nad głową Bentza krzyczeli ludzie. Pozwolił, by przypływ zepchnął go pod molo. Płynął, szukając jakiekolwiek śladu. Rozglądał się. Plaża pusta. Nikt nie wisi pod molo, a w wodzie był tylko on. – Jennifer! – zawołał, przykładając zwinięte dłonie do ust. Sprawdź Wieczny dandys. – Żona się nie odezwała? – zapytał. – Myślałem, że ty coś wiesz. – Pracuję nad tym. – Hayes poprawił krawat. – Namierzyliśmy telefon dzięki GPS – dodał. – Co? – Nie ciesz się. Wyrzucono go. Znaleźliśmy go w piasku pod molo Santa Monica. – Cholera! – Sprawdzamy zapis z kamer. Na razie niczego nie mamy, ale to dopiero początek. Santa Monica. Znowu. Zrobiło mu się niedobrze. Wiedział, dlaczego telefon podrzucono akurat tam. Z powodu Jennifer. Bo to miasteczko i to molo stanowiły tak ważne elementy jej życia, ich wspólnego życia. Porywacz mu to pokazywał, drażnił, drwił. – Sukinsyn. – Bentz nie mógł opanować ogarniającej go wściekłości.