od matki, zostało jej ledwie trochę ponad tysiąc...

– Nie zostaniesz? Naprawdę musisz już iść? Zawahała się. – Nie byłam pewna, czy... – zaczęła nieśmiało i urwała. Domyślił się, co chciała powiedzieć, i podszedł do niej szybko. – Lily, oddałaś mi ogromną przysługę, zajmując się dziećmi i w dodatku wyręczając Beę. Chcę, żebyś czuła się tu jak u siebie w domu. – Zamilkł na moment. – Proszę, zjedz ze mną kolację... naturalnie, jeśli nie masz innych planów – dorzucił pospiesznie. Uśmiechnęła się, wdzięczna za jego szczerość i życzliwość. – Z radością, Theo – odrzekła. – Przyrządziłam dość dla nas dwojga – dodała zawstydzona. Wyjął drugie nakrycie i zanim się obejrzała, siedzieli już naprzeciwko siebie i zajadali pieróg. – Smakuje wyśmienicie – orzekł. Podniósł butelkę wina i popatrzył pytająco na dziewczynę. – Napijesz się ze mną? Potrząsnęła głową. – Zazwyczaj do posiłków piję tylko wodę, a poza tym muszę przecież wrócić samochodem do siebie. Przytaknął bez słowa. Przypomniał sobie z niesmakiem jedną z jej poprzedniczek, która potajemnie opróżniła butelkę dżinu z jego http://www.abc-budowadomu.org.pl - Blackthorne? - zawołała cicho. Jego zmysły natychmiast wychwyciły jej zapach, słodki i mocny, przenikający przez jego skórę. Zatrzymał się. - Nie zwracam na ciebie uwagi. Idę stąd. Nie widzisz? - Próbował ją minąć. -Ciszej. - Zbliżyła się do niego. - Oczywiście, oczywiście. Obrócił się na pięcie. -Ani kroku dalej! - Bo co? Zwolnisz mnie? - zapytała. Dobrze wiedziała, że Richard nie może tego zrobić. -Są inne sposoby, żeby trzymać cię na dystans - powiedział. Zignorowała jego słowa i podchodziła coraz bliżej. -Na przykład, jakie?

Niestety Julianna poszła za nią do kuchni. – Masz szczęście – rzuciła za nią. – Słyszałam, że bardzo trudno znaleźć dziecko do adopcji. Czy to prawda? Kate policzyła do dziesięciu. Zwykle nie pozwalała nikomu pytać o takie rzeczy. Nie wypierała z pamięci faktu, że Emma jest adoptowana, ale nie lubiła o tym rozmawiać. Jeśli ktoś o to pytał, zawsze uświadamiała Sprawdź światła na werandzie. Otaczały go dźwięki nocy. Bzyczenie owadów, wycie uwiązanego psa i dalekie odgłosy miasta, zbyt dużego, żeby kiedykolwiek miało zasnąć. Odchylił się do tyłu i oparł na łokciach. Kiedy Kate zadzwoniła, miał właśnie przypływ mocy twórczych i usilnie pracował nad nową książką. Był tak pogrążony w świecie swoich bohaterów, że musiał trzy razy zapytać, kto dzwoni, aby w końcu zrozumieć. Kate. Jego wspaniała Kate. Zmarszczył brwi i spojrzał w ciemne niebo, ogarnięty wątpliwościami. Po jej głosie poznał, że jest zmęczona i przestraszona. Powiedziała tylko, że ma poważne kłopoty, jest z dzieckiem i przyjaciółką, i potrzebuje schronienia. Choćby na tę noc. Powiedziała, że to poważna sprawa.