Koperta była zamknięta.

nich. – Gdzie? – Co? – Nieznajomy się zdziwił. – Ta budka. Gdzie jest? – Ja... nie wiem... W Los Angeles, a co ty myślałeś? Tu, na Wilshire... No... Na rogu jest bank. Coś tam California coś tam. – Jak się nazywa przecznica? – A kto to wie? To gdzieś w okolicy Szóstej czy Siódmej ulicy, chyba... Stary, muszę zadzwonić, dobra? Bentz nie odpuszczał, jeszcze nie. – Sekunda. Widziałeś może kobietę dzwoniącą z tej budki jakieś, bo ja wiem, dwadzieścia minut temu? – O co chodzi? – Facet był naprawdę wściekły. – Pomyślałem, że może czekałeś, aż odejdzie, i zapamiętałeś ją. Tę kobietę. – Kurde, koleś, powiedziałem, że nie! Do cholery! – Rozłączył się. Bentz włączył komórkę, włożył buty i wziął kluczyki. Co prawda, nie wiedział, co mu przyjdzie z nocnej przejażdżki po Los Angeles, ale wiedział też, że na pewno już nie zaśnie. Rebecca akurat gasiła niedopałek w wielkiej popielniczce stojącej przy drzwiach. Zapach papierosa unosił się w nocnym powietrzu. Patrzyła za nim, jak wsiadał do forda. Znał dobrze okolicę; pojechał na Wilshire i krążył niemal pustym bulwarem. Minął go http://www.abc-budowadomu.net.pl Rebecca wyjęła synowi słuchawkę z ucha. – Pan Bentz pyta, czy widziałeś, kto to zostawił? – Nie. – Tony wbił wzrok w podłogę. – Na pewno? Dzieciak wzruszył ramionami. – No. Chyba tak. – Chyba powtórzył Bentz z naciskiem. Może chłopak sobie coś przypomni, cokolwiek, co pozwoli mu uratować żonę. – Coś słyszałem. – Tony odchrząknął. – Jakby uderzenie. Może kiedy to rzuciła? – Nie był pewien. – Ona? – Podchwycił Bentz. – Albo on. – Tony zmarszczył brwi, skupił się, zachowywał się tak, jakby bał się udzielić niewłaściwej odpowiedzi. – Nie wiem.

– Na zdrowie – mówi mi odbicie. Oczy kobiety w lustrze błyszczą psotnie, gdy unosi kieliszek. – Za nasz sukces. – Za sukces – odpowiadam z uśmiechem, który odwzajemnia. – Uda się nam. – I pijemy, jednocześnie, czujemy, jak chłodny płyn spływa do gardła. I myślimy o Ricku Bentzu. Przystojny na swój niechlujny sposób. Silny, umięśniony. O kwadratowej szczęce i oczach, które przejrzą wszelkie kłamstwa. Jest bystry i chłodny, zazwyczaj starannie skrywa Sprawdź Daruj sobie, Bentz, drwił jego umysł. Nie ma Jennifer. Nie istnieje. Wiesz o tym. Uganiasz się za tworem własnej wyobraźni. Poczuł strach zimny jak ocean. Odbija mu, tak jest. O Boże... Nie poddawaj się! Widziałeś ją! Płynąc, patrzył dokoła – pod molo, na plażę, w mrok. Nigdzie ani śladu kobiety w czerwonej sukience. W ogóle nikogo. Odwróciwszy się, popatrzył na wszystkie strony. Na darmo. Gdzie ona się podziała? Nad głową Bentza krzyczeli ludzie. Pozwolił, by przypływ zepchnął go pod molo. Płynął, szukając jakiekolwiek śladu. Rozglądał się. Plaża pusta. Nikt nie wisi pod molo, a w wodzie był tylko on. – Jennifer! – zawołał, przykładając zwinięte dłonie do ust. Jego głos niósł się dziwnym echem po wodzie, między słupami podtrzymującymi molo. Przywarł do pnia oblepionego skorupiakami, czekał, aż się pojawi, dyszał ciężko, zaklinał ją