- A co z rodzicami? Nie boisz się ich?

- To prawda. Nawet z rodziną rzadko się widuje, choć go zapraszam. Rodzice pewnie dlatego przenieśli się na Florydę, że mieli dość jego zachowania - przyznała Hope. - Stracił żonę - zauważyła Klara, zastanawiając się, czemu go broni. - Wiem, ale i za jej życia nie był inny. Zbyt serio traktował swoją pracę w tajnych służbach. - Ponieważ to poważne zajęcie - rzekła Klara, zastanawiając się, co pozostałe kobiety o niej pomyślą. - Ciągle uważam, iż żałuje, że porzucił tę pracę - stwierdziła Hope. - A musiał? - Diana wolała, by częściej bywał w domu. - Pewnie ją bardzo kochał, skoro to dla niej zrobił. Hope wymieniła z przyjaciółkami znaczące spojrzenia. - Albo i nie - mruknęła Katey pod nosem. Klarę pożerała ciekawość, lecz nie chciała tego okazać. - Bryce i Diana przed ślubem znali się bardzo krótko. Spędzili ze sobą pewnie tylko jedną noc - powiedziała Hope. Jak ze mną, pomyślała Klara. Jednak Bryce ożenił się z Dianą. Nie chcąc dłużej rozmawiać na ten temat, wstała. - Muszę nakarmić Karolinę. Może przygotuję lunch dla wszystkich? - zaproponowała. Kobiety wymieniły między sobą spojrzenia, lecz tego nie zauważyła. - Przyniosłyśmy własne jedzenie - Hope wskazała na małe pojemniki. - Zawsze zabieramy je do parku, by mieć wszystko pod ręką, gdy dzieci zgłodnieją. Portia i Katey wzięły się do rozpakowywania wiktuałów, a Klara przyglądała się z podziwem, jak świetnie sobie radzą z karmieniem trójki dzieci. Wsadziła Karolinę do kojca i poszła przygotować jej lunch. Gdy wróciła z krzesełkiem dla małej, zauważyła, że pozostałe kobiety patrzą na coś, co znajduje się za nią. Instynktownie odwróciła się i obronnym ruchem uniosła krzesełko tak, że jego nogi uderzyły w kogoś i wepchnęły go do basenu. Spostrzegła z przerażeniem, że to Bryce w garniturze i krawacie wylądował dzięki niej w wodzie. ROZDZIAŁ SZÓSTY Natychmiast odstawiła krzesełko i wyciągnęła rękę do Bryce'a, który chwycił ją kurczowo i... oboje znaleźli się w wodzie. http://www.abc-budowadomu.com.pl - Co? - ...nonsens. - Mimo przerażenia, które odmalowało się na jej twarzy, był z siebie bardzo zadowolony. Prawdziwy geniusz! - Nie mogę uwierzyć, że wcześniej o tym nie pomyślałem. Tobie potrzebna jest ochrona przed rodziną, a mnie żona. To doskonały... - Szukasz matki dla swojego dziedzica, a nie żony. - Stanęła za sofą, jakby się bała jego reakcji. - Sam tak powiedziałeś, Lucienie. - Co za różnica? Najważniejsze, że się dobrze rozumiemy i że masz dobre pochodzenie. - Przestań! Nie potrzebuję twojej opieki. Sama potrafię o siebie zadbać. - Ja zrobię to lepiej. Sama przyznałaś, Alexandro, że twoje perspektywy zawodowe wyglądają marnie. Małżeństwo byłoby korzystne dla nas obojga. Nie bądź uparta. - Nie jestem uparta. A pracy nie znajdę z twojego powodu! - Zdecydowanym krokiem podeszła do drzwi. - Przepuść mnie! - zażądała.

- Nie mów tak do mnie! - Gloria wyrwała się z ojcowskich objęć. - Dawno temu straciłeś prawo, żeby tak mnie nazywać! Cofnął się o krok, wyraźnie dotknięty. - Glorio, ja... - Nic nie wiesz o Santosie! Nie wiesz i go obrażasz! On jest dobry, serdeczny... Kocha mnie, wiem, że kocha! Możecie sobie mówić, co chcecie, a ja i tak z nim będę! - Ostrzegłam go, że jeśli jeszcze raz spróbuje się z tobą spotkać, trafi za kratki za uwiedzenie nieletniej. Gloria podniosła dłoń do ust. Matka widziała się z Santosem. Groziła mu. Sprawdź Tym razem role się odwróciły. To Gloria chciała odejść, a Santos chwycił ją za rękę. Przytrzymał i zmusił, żeby spojrzała mu w prosto oczy. -„St. Charles któregoś dnia będzie mój” - tak oznajmiłaś, ledwie mnie poznałaś. Czy masz pojęcie, co to znaczy? Nie, jesteś tak ograniczona, że nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak żyjesz. Nie mamy ze sobą nic wspólnego, księżniczko. Broda jej drżała, łzy napłynęły do oczu, ale Gloria nie rozpłakała się nawet teraz. Chciał, żeby zaczęła beczeć, żeby okazała się słaba, żeby w pełni potwierdziła jego oskarżenia. Byłoby mu znacznie łatwiej. - To ty masz uprzedzenia - powiedziała cicho. – Ty sądzisz ludzi według tego, co mają. Nie ja. - Widać mam podstawy. Wyprostowała się. - Może. Ale dziewczyna, o której mówisz, to nie ja. Nie obchodzi mnie, co posiadają moi rodzice. Mam ich gdzieś. - Wyciągnęła do niego dłoń. - Ja to nie oni. Czy chciałbyś, żeby o tobie ktoś myślał tylko na podstawie tego, kim są twoi starzy? Santos przypomniał sobie ojca. Ujął jej rękę, jeszcze bardziej zirytowany niż dotąd. Gloria dotknęła miejsca, którego nie powinna była dotykać. Miejsca, do którego nikt nie powinien mieć dostępu, a już na pewno nie ona. Wiedział, że ma rację, chociaż wolałby się mylić. Odciągnął ją od samochodu, otworzył drzwiczki od strony pasażera. - Wsiadaj. Coś ci pokażę. - Co chcesz mi pokazać? - Zobaczysz. Wsiadaj.