dzwoniła. Czym mogę służyć?

- Dzień dobry - zacinając się, wymamrotałam. - Jakieś problemy? Trafiłam w sedno. Problemy w tym samym miejscu powstały, ale nie u mnie. - Oddaj mi rear! - już mniej uprzejmie ryknął chłop, nawet nie przywitawszy się. Nie spodobał mi się ani głos, ani ton, ani sens. Takim pozagrobowym wyciem zazwyczaj szczyciły się pytie, kiedy wchodziły w ekstazę (lub udawały, że weszły ku radości klienta). I aura była jego jakaś… nieżywa. Cofnęłam się, krzywiąc się na główny argument nieznajomego – ciężką szeroką ostrzoną siekierę na długim zakrzywionym trzonie. Coś podpowiadało mi: przygotowanie do linczu najmniej interesuje chłopa i z dużą przyjemnością on “przygotuje” niezdolną do kompromisu wiedźmę. - Oddaj, oddaj po dobremu - zawodził “drwal”, podchodząc i jakoś tak przykro zachęcająco pieszcząc siekierę w pokrytych odciskami rękach. Jako rozbójnik wyglądał zbyt prostacko, nie mówiąc już o wampirach, chociaż jego żółte, rzadkie i krzywe zęby wprowadzały nie mniejszą grozę niż kły. - A wy poproście po dobremu - odpowiedziałam, gorączkowo myśląc, że lepsza jest haniebna ucieczka niż sławna śmierć, jeśli ich jest tutaj więcej. Ku mojemu zdziwieniu, “drwal” zatrzymał się, coś obliczył, zmarszczył czoło i ponuro burknął: - Tysiąc kładni. - Mało - stwierdziłam i natychmiast zrozumiałam: przecież za te pieniądze można dostatnio przeżyć kilkadziesiąt lat, a na wsi kąpać się w luksusie do głębokiej starości, uszczęśliwiwszy długo oczekiwanych potomków-spadkobierców. - Pięć. Ciekawie, skąd u niego tyle złota? Nawet jeżeli rozbójnicy w ciągu miesiąca pracowicie gra¬bili wszystkich przejeżdżających Witiagskim traktem wozy ( i przy tym znaleźli sposób by zostać nie zauważonymi) i żyli w reżimie najokrutniejszej ekonomii, przerzucając się z chleba na wodę, im wypadłoby pożegnać się ze wszystkimi dobrami. - A dziesięć dacie? - Dam - on nawet nie pomyślał i powzięłam podejrzenie, że to jakiś podstęp. - Pieniądze naprzód. - Dobrze. W brylantach. Ujdzie? - Nie, mało. I nie w pieniądzach szczęście. “Nie w takich podejrzanych przynajmniej” - dodałam po cichu. - I jakże mi ciebie uszczęśliwić? - zaryczał “drwal”, zaczynając tracić cierpliwość. - Zatańczcie. - Co?! - Zatańczcie - niewzruszenie powtórzyłam. -- A ja po¬patrzę i pomyślę. - Szydzisz, świnio?! - zrozumiał chłop i nieudolnie przechwycona siekiera, pomknęła w moim kierunku. Powoli, jakby dawał mi szansę bym się rozmyśliła. http://www.19ptd.pl Egzaminy zawodowe przeprowadzane są 2 razy w ciągu roku szkolnego. Harmonogram egzaminów ustala i ogłasza dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej nie później niż na 4 miesiące przed terminem ich przeprowadzenia. Dla absolwentów zasadniczych szkół zawodowych i szkół policealnych egzaminy przeprowadzane są od następnego tygodnia po zakończeniu zajęć dydaktycznowychowawczych, a dla absolwentów technikum i technikum uzupełniającego - od następnego tygodnia po zakończeniu egzaminu maturalnego. Do egzaminu mogą przystąpić również absolwenci szkół zawodowych kształcących młodzież o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Dla tej młodzieży, na podstawie opinii poradni psychologiczno-pedagogicznych lub orzeczeń lekarskich, czas egzaminu pisemnego może być wydłużony o 30 minut, a warunki i przebieg egzaminu będą dostosowane do jej potrzeb. Ogólne informacje

Dixie wstała z westchnieniem i wyszła zza biurka. - Cóż, istnieje duża szansa, że ten jego „najlepszy" detektyw nie odnajdzie żadnych krewnych Star. - Tak, istnieje taka szansa - przyznała Maggie z ulgą. Dixie ujęła ją pod brodę. - Bądź przygotowana na najgorsze, ale módl się Sprawdź Telefon umilkł i Lizzie czekała na znak od reżysera. - Akcja! - Wszystko, czego monsieur Point dodawał... - Cięcie! Lizzie osłoniła oczy przed reflektorem. - Co ja zrobiłam? - Trochę za bardzo się błyszczysz. Niech ją ktoś przypudruje! - zawołał głośno reżyser, po czym już ciszej zapytał: - Dobrze się czujesz, Lizzie? - Trochę tu za gorąco. - To normalka. - Wiem. - Młody człowiek dotknął puszkiem do pudru